poniedziałek, 22 lipca 2013

The Versatile Blogger

Dostałam nominacje do The Versatile Blogger od
Dziękuje :)
 
Zasady konkursu:
1)Podziękować osobie, która cię nominowała
2)Pokazać na blogu nagrodę The Versatile Blogger
3)Ujawnić 7 faktów o sobie
4)Nominować 15 blogów, które według Ciebie na to zasługują
5)Poinformować nominowanych
 
1)bardzo dziękuje <3
 
2)
 
3) -jestem directioner
-kocham Harrego Pottera <3
- potwornie boje się pająków
- boje się ciemności
- uwielbiam oglądać horrory (ale oglądam tylko przy zaświeconej lampce :D)
- wszyscy mi powtarzają, że jestem humorzasta i ja w sumie się z nimi zgadzam :)
- jestem uparta

4) Nominuje :
http://light-fanfiction.blogspot.com/
http://dark-fanfiction.blogspot.com/
http://one-direction-love2.blogspot.com/
http://czarodziejskie-dramione.blogspot.com/
http://whatisthepaincanfriendcandeath.blogspot.com/
http://walka-z-losem.blogspot.com/
http://do-not-miss-your-chase.blogspot.com/

Przepraszam, wiem, że nie ma 15, ale....







 

niedziela, 14 lipca 2013

8.

- Jezu, c-c-o o-o-n t-t-t-t-u ro-o-obi?! - wypiszczałam w ogromnym szoku. Grece spojrzała na mnie jak na wariatkę. Wstała powoli ze swojego łóżka i usiadła koło mnie. Przez parę sekund patrzyła uważnie na więzienne mury.
- Angel, tam nikogo nie ma.
- Jak to?! Przecież ON tam stał! Widziałam!
- eee...Posłuchaj, pewnie ci się tylko wydawało. Jest już późno, idź spać, to dobrze ci zrobi..- Grece położyła głowę na moim ramieniu i zaczęła jeździć ręką po drugim jakby chciała mnie przytulić. Patrzyła na mnie z niepokojem, jednak ja wpatrywałam się w bezruchu w miejsce gdzie on stał i starałam się zebrać myśli. NIE MOGŁO mi się wydawać, że go widziałam. On tam był..

                                                                               ***
Kolejne dni w więzieniu mijały szybko. Nie widziałam więcej Niall'a, ale może  tylko dlatego, że unikałam patrzenia w okno. Chyba bałam się, że mogę kolejny raz  go zobaczyć. Jak zwykle po obiedzie siedziałam w celi rozmyślając, gdy nagle wszedł jakiś mężczyzna. Był to ten sam gliniarz, który mnie do niej odprowadzał. Wzdrygnęłam się na widok jego ogolonej głowy i mnóstwa tatuaży.
-Angeline Hathaway? - zapytał rozglądając się po celi jakby nie mógł dostrzec mojej drobnej sylwetki.
-Tsaa...- powiedziałam niechętnie- A o co chodzi?
- Ma pani gości.
- Gości?! Ale.. kto przyszedł?
- Jakiś mężczyzna, blondyn...
Boże! Blondyn! Niall? Nie, nie mógł to być Niall, przecież nie ryzykowałby ujawnieniem się; każdy mógłby go tu zobaczyć... Podobno on nie żyje, ale ja w to nie wierze... Nie po tym co zobaczyłam.
- To na pewno jakaś pomyłka. Mnie...ja...yyyy... chyba pan się pomylił...
- Nie ma mowy o pomyłce- odpowiedział ponuro- Chodź- wcale nie chciałam wstawać z łóżka, ale nie miałam wyjścia. Wyszliśmy z celi; przerażenie malowało się na mojej twarzy. Żeby tylko to nie był Niall...
                                                                                 ***
Po dłuższej chwili policjant doprowadził mnie do dość dużego pokoju. Pokój zapełniało parędziesiąt stolików. Każdy z dwoma krzesłami. Stanęłam w progu drzwi i rozejrzałam się. Na szczęście nie zobaczyłam Niall'a. Poczułam ogromną ulgę. Szukałam wzrokiem jakiegoś blondyna, gdy nagle zauważyłam znajomą twarz. To był Josef, czyli (chyba) mój ojciec. Rzeczywiście, ze złotymi włosami. Podeszłam do stolika przy którym siedział, a on spoglądał na mnie z niezadowoloną miną, Odsunęłam szybko krzesło i usiadłam nie mogąc znieść dłużej jego spojrzenia.
-Cześć.- rzuciłam
-Cześć?! Angie, jakie cześć?! Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś?
- Chyba czego nie zrobiłam...
- Angeline! Nawet mnie nie denerwuj! Przecież każdy wie, że to ty. Wiesz, co ja z matką przeżywaliśmy?! .
- A wiecie co ja przeżywałam?! Nikt, NIKT mi nie wierzy! -  ojciec pokiwał przecząco głową.
- Angeline, są na to niezbite dowody.. Szczęście, że znajomy sędzia pozwolił ci wyjść za kaucją. Zwykle, to się nie zdarza przy tak poważnych zarzutach... Dzisiaj wychodzisz.
- Może mam być ci wdzięczna?- syknęłam, choć tak naprawdę cieszyłam się, że nareszcie będę wolna. Chociaż na chwilę...
                                                                      ***
Rozmawialiśmy z Josefem długo. Chciał, żebym opowiedziała mu wszystko, ale gdy mu wyjaśniałam jak to było, nie uwierzył... Po godzinie przesłuchania poszłam się pakować i pożegnać z Grece. Dużo mnie to kosztowało, bo naprawdę się z nią zaprzyjaźniłam. Po kolejnej godzinie opuściłam  więzienie. Wyszliśmy z budynku i poszliśmy w milczeniu na parking. Był już wieczór, ale nie było to odczuwalne. Nadal było ciepło. Josef  nacisnął na guzik od kluczyków i weszliśmy do czerwonego, sportowego samochodu mężczyzny. Przekręcił kluczyki w statyjce i ruszyliśmy. Podróż przebiegła w milczeniu. Denerwowała mnie ta głucha cisza, ale bałam się coś powiedzieć. W końcu, po około pół godziny jazdy wykrztusiłam.
-Przepraszam...i- zawahałam się- ...dziękuję. - czekałam na jakąkolwiek odpowiedź, jednak Josef zachowywał się jakby mnie tu nie było. Patrzyłam na niego przepraszająco, ale on wpatrzony w drogę w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Po godzinie byliśmy na miejscu. Josef zaparkował w garażu, który stał tuż przy domu. Wyszliśmy jednocześnie z auta po czym mężczyzna podszedł do szklanych drzwi.
-Chodź- powiedział cicho otwierając je. Podeszłam do niego szybko i weszliśmy do środka. Jak się okazało do salonu. Niezwykle nowoczesnego salonu.
- Siadaj - rzucił Josef wychodząc z pomieszczenia. Podeszłam do sofy delikatnie stawiając kroki, jakby podłoga była z porcelany. Usiadłam niepewnie na białej kanapie, jednocześnie rozglądając się  z zachwytem. Pokój był urządzony w kolorach czarno-biało z fioletowymi akcentami. Koło dużej narożnej kanapy stała lama, ale cały pokój oświetlały lampki na czarnym, fikuśnym suficie. W salonie było niewiele mebli, wszystkie koloru białego. Za kanapą ( stojącą na środku pomieszczenia) stały białe doniczki z krzewami. Pokój był zachwycający, jednak nie czułam się w nim komfortowo, zapewne jak każdy gość. Siedziałam chwilkę na kanapie, gdy do pokoju wbiegł mały chłopiec.
-Angie! Cześć- krzyknął malec obejmując mnie z całej siły.
-Cześć, mały - wycedziłam przez zęby, choć nie miałam pojęcia kto to jest. Po chwili do pokoju ponownie wszedł Josef, tym razem z Anne.
-Witaj, Angeline. - powiedziała kobieta obrzucając mnie złowrogim spojrzeniem.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam cicho czując, że znowu będę musiała wysłuchiwać, że zabiłam Nialla. Jednak, nie tym razem.
-Jutro musisz wrócić do szpitala. Sprawdzą czy nie doznałaś obrażeń wewnętrznych podczas wypadku. Zastanawia mnie tylko, czemu uciekłaś...
-Nie uciekłam... Znaczy... Nie chcę o tym rozmawiać.
- Jeśli tam wolisz. Dasza! Dasza, chodź tu! -zawołała Anne, po czym w progu stanęła otyła kobieta. Ubrana w spódnicę za kolano, prawie całą zasłoniętą przez poplamiony sosem fartuch. Była to najwyraźniej pomoc domowa.
-Dzień dobry- wykrztusiłam
-Dzień dobry- odpowiedziała szybko.- O co chodzi? Przynieść coś?
-Tak. Zrób nam herbatę, a potem pościel łóżko Angie... Musi się przestać. - powiedziała Anne- A! I dobrze by było gdybyś upiekła później ciasto...
-Czekoladowe! Możesz upiec czekoladowe?- zapytał mały Mike.
-Oczywiście- odpowiedziała szeroko uśmiechając się, po czym wyszła. Gdy kobieta zniknęła Josef wycedził przez zęby.
-Nie lubię tej Daszy.. Wydaję się dziwna..
-Rzeczywiście.- odpowiedziała Anne. Ja, zupełnie się z nimi nie zgadzałam. Była ona najsympatyczniejszą osobą w tym domu...
 ____________________________________

W ogóle nie podoba mi się ten rozdział :c Po pierwsze strasznie nudy, po drugie dużo opisów, a po trzecie dużo wątków >.<  Ale w następnym nie będzie już nudno :DD Przepraszam, że tak późno dodaję nudny, krótki rozdział, ale wiadomo... WAKACJE <3 Zmieniam zasadę od tego rozdziału musi być pięć komentarzy, abym zaczęła pisać nn :0
                                                                                                                           Pozdrawiam :*