niedziela, 3 listopada 2013

Informacja

Zawieszam bloga. Przepraszam, ale nie mam czasu ani chęci go dalej prowadzić.
                                                                                                                    Pozdrawiam i przepraszam :)

piątek, 27 września 2013

10.

-Czego chcesz?- wykrztusiłam.
- Jak to czego? Wiesz, jutro jest termin rozprawy, więc musimy się spotkać.
- Daj mi spokój!
-To nie będzie takie proste. Posłuchaj, musisz powiedzieć, że sama uciekłaś ze szpitala, a ze mną
 w ogóle się nie spotykałaś. Rozumiesz?
                  
                                                                      ***
Obudziło mnie pukanie do drzwi.
-Proszę- wymamrotałam.
-Śniadanie jest już na stole.
-Dobra, za chwile zejdę.- nie miałam ochoty jeść. Cały czas myślałam o wczorajszym dniu. Był bardzo dziwny. Nie wiem co działo się po telefonie Niall'a. Postanowiłam już o tym nie myśleć. Szybko się ubrałam i sięgnęłam po telefon, żeby zadzwonić do Tiffani. Kliknęłam w zakładkę 'raporty', żeby szybciej wyszukać jej numer. Nie było tam jej numeru. Nie było numeru Niall'a. Tak jakbym w ogóle z nimi nie rozmawiała. Hmmm.... Zeszłam na dół, do kuchni.  Nie miałam ochoty rozmyślać o tym telefonie, może po prostu się zepsuł.
-Znowu naleśniki? - wymamrotałam rozglądając się po stole.
-Jak to znowu?- odpowiedziała zdziwiona pani Dasza.
- No... przecież wczoraj tez były naleśniki.
-Kochanie, co ty wygadujesz?- zapytał ojciec przyglądając mi się z uśmiechem.
-Wiesz... może ja dzisiaj nie pójdę do pracy...-  mama wzróciła się taty.
-Dlaczego?
- Pójdę z Anqeline na przeswietlenie.
-Co?! Przecież.... Po co?
- No.. Pójdziemy na przeswietlenie. Miałaś niedawno, kochanie wypadek i może to jakiś uraz głowy?
- Mamo co ty pleciesz? To było dawno temu. Myślałam, ze mamy to już wyjaśnione. Badania nic złego nie wykazały...
- Kochanie..
- Nie ma mowy! Wychodzę, cześć!- i wyszłam zanim reszta zdążyła zareagować. Miałam ich wszystkich po dziurki w nosie. Jak moja matka mogła pomyśleć, że zwariowałam? Eeee..  W sumie moje zachowanie było dziwne. A może to był tylko sen? Chyba tak. Bo nie ma na to innego wytłumaczenia...

                                                                          ***
- Oo.. Angie! Cześć!- oderwałam wzrok od trawy i szybko podniosłam wzrok. To był Jimmy. Chłopak ze szkoły.
-Hej, co ty tu robisz?
- To samo co ty.
-Ymmm...- wymamrotałam nie znajdując lepszej odpowiedzi. Kiedy z nim rozmawiałam widziałam tylko jego wielkie, błękitne oczy.
- Robi się zimnoo..
- Taaak- odpowiedziałam rozparzona wpatrując się w chłopaka.
- Co powiesz na gorącą czekoladę?
   

                                                                    ***
A więc tak.... Bardzo Was przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, a na dodatek jest taki krótki. Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale w wakacje brakowało mi czasu, nie miałam weny, a teraz NAUKA,NAUKA, NAUKA i tyle.. Obiecuje, że następny rozdział dodam szybko, i nie będzie taki nudny jak ten.
                                                                                                                           Pozdrawiam :*

piątek, 2 sierpnia 2013

9.

Obudziły mnie promyki słońca nieśmiale przedzierające się do pokoju. Niechętnie otworzyłam oczy.
Dalej nie mogłam się przyzwyczaić, że budzę się w wygodnym łóżku, jem smaczne dania, i żyje w takich luksusach.  A przecież jestem tu już 3 tygodnie. Wiele się działo w tym
 czasie, ale najgorszy był miesiąc spędzony w więzieniu. Właściwie nadal nie wiem dlaczego
rodzice tak późno wpłacili aukcje. Na pewno nie brakowało im pieniędzy. Moje rozmyślanie przerwałopukanie do drzwi. To jak codziennie pani Dasza informująca, że śniadanie jest już na stole.
 Niechętnie poszłam do kuchni. Gdy przyszłam wszyscy siedzieli w ciszy zajadając się
naleśnikami.
-Dzień dobry- rzuciłam po czym usiadłam na jedno z wolnych miejsc.
-yyy... -wymamrotała mama- wiesz co jutro jest?
-Nie. -odpowiedziałam szybko.
-yyy.. A więc jutro jest pierwszy termin rozprawy.- Boże! Tylko tego mi brakowało..
-Aaa...
Rozmowa na tym się zakończyła. W tym domu ogólnie mało rozmawialiśmy. Rodzice jak co dzień po zjedzonym śniadaniu wyszli do pracy. Pewnie wrócą na kolaje. Mike'a też całymi dniami nie było w domu.  Codziennie przychodziła do niego pani Julia, jego opiekunka i zabierała do siebie. Do wieczora w domu byłam tylko ja i pani Dasza, ale ona na nic nie miała czasu poza sprzątaniem. Czułam się więc bardzo samotna. Miałam jedną znajomą, z którą podobno kiedyś się przyjaźniłam, Tiffany (wspólne rozmyślanie z Anką nad imieniem :DD).  Czasami mnie odwiedzała, więc pomyślałam, ze dzisiaj tez się spotkamy. Sięgnęłam po telefon i napisałam jej sms "hej wpadniesz?", ona szybko odpisała, że będzie za chwile przyjdzie. Nie zdążyłam nawet odłożyć telefonu, bo ktoś do mnie zadzwonił. Jakiś nieznany numer. Szybko odebrałam, a w słuchawce usłyszałam znajomy głos.
-Angie?
-Tak, a kto mówi?
-Nie wiesz? To ja Niall..

________________________________________

Przepraszam, że taki krótki rozdział, ale nie miałam weny :c. 4 komentarze= zaczynam pisać nowy.
                                                                                                                                   Pozdrawiam :*

poniedziałek, 22 lipca 2013

The Versatile Blogger

Dostałam nominacje do The Versatile Blogger od
Dziękuje :)
 
Zasady konkursu:
1)Podziękować osobie, która cię nominowała
2)Pokazać na blogu nagrodę The Versatile Blogger
3)Ujawnić 7 faktów o sobie
4)Nominować 15 blogów, które według Ciebie na to zasługują
5)Poinformować nominowanych
 
1)bardzo dziękuje <3
 
2)
 
3) -jestem directioner
-kocham Harrego Pottera <3
- potwornie boje się pająków
- boje się ciemności
- uwielbiam oglądać horrory (ale oglądam tylko przy zaświeconej lampce :D)
- wszyscy mi powtarzają, że jestem humorzasta i ja w sumie się z nimi zgadzam :)
- jestem uparta

4) Nominuje :
http://light-fanfiction.blogspot.com/
http://dark-fanfiction.blogspot.com/
http://one-direction-love2.blogspot.com/
http://czarodziejskie-dramione.blogspot.com/
http://whatisthepaincanfriendcandeath.blogspot.com/
http://walka-z-losem.blogspot.com/
http://do-not-miss-your-chase.blogspot.com/

Przepraszam, wiem, że nie ma 15, ale....







 

niedziela, 14 lipca 2013

8.

- Jezu, c-c-o o-o-n t-t-t-t-u ro-o-obi?! - wypiszczałam w ogromnym szoku. Grece spojrzała na mnie jak na wariatkę. Wstała powoli ze swojego łóżka i usiadła koło mnie. Przez parę sekund patrzyła uważnie na więzienne mury.
- Angel, tam nikogo nie ma.
- Jak to?! Przecież ON tam stał! Widziałam!
- eee...Posłuchaj, pewnie ci się tylko wydawało. Jest już późno, idź spać, to dobrze ci zrobi..- Grece położyła głowę na moim ramieniu i zaczęła jeździć ręką po drugim jakby chciała mnie przytulić. Patrzyła na mnie z niepokojem, jednak ja wpatrywałam się w bezruchu w miejsce gdzie on stał i starałam się zebrać myśli. NIE MOGŁO mi się wydawać, że go widziałam. On tam był..

                                                                               ***
Kolejne dni w więzieniu mijały szybko. Nie widziałam więcej Niall'a, ale może  tylko dlatego, że unikałam patrzenia w okno. Chyba bałam się, że mogę kolejny raz  go zobaczyć. Jak zwykle po obiedzie siedziałam w celi rozmyślając, gdy nagle wszedł jakiś mężczyzna. Był to ten sam gliniarz, który mnie do niej odprowadzał. Wzdrygnęłam się na widok jego ogolonej głowy i mnóstwa tatuaży.
-Angeline Hathaway? - zapytał rozglądając się po celi jakby nie mógł dostrzec mojej drobnej sylwetki.
-Tsaa...- powiedziałam niechętnie- A o co chodzi?
- Ma pani gości.
- Gości?! Ale.. kto przyszedł?
- Jakiś mężczyzna, blondyn...
Boże! Blondyn! Niall? Nie, nie mógł to być Niall, przecież nie ryzykowałby ujawnieniem się; każdy mógłby go tu zobaczyć... Podobno on nie żyje, ale ja w to nie wierze... Nie po tym co zobaczyłam.
- To na pewno jakaś pomyłka. Mnie...ja...yyyy... chyba pan się pomylił...
- Nie ma mowy o pomyłce- odpowiedział ponuro- Chodź- wcale nie chciałam wstawać z łóżka, ale nie miałam wyjścia. Wyszliśmy z celi; przerażenie malowało się na mojej twarzy. Żeby tylko to nie był Niall...
                                                                                 ***
Po dłuższej chwili policjant doprowadził mnie do dość dużego pokoju. Pokój zapełniało parędziesiąt stolików. Każdy z dwoma krzesłami. Stanęłam w progu drzwi i rozejrzałam się. Na szczęście nie zobaczyłam Niall'a. Poczułam ogromną ulgę. Szukałam wzrokiem jakiegoś blondyna, gdy nagle zauważyłam znajomą twarz. To był Josef, czyli (chyba) mój ojciec. Rzeczywiście, ze złotymi włosami. Podeszłam do stolika przy którym siedział, a on spoglądał na mnie z niezadowoloną miną, Odsunęłam szybko krzesło i usiadłam nie mogąc znieść dłużej jego spojrzenia.
-Cześć.- rzuciłam
-Cześć?! Angie, jakie cześć?! Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego co zrobiłaś?
- Chyba czego nie zrobiłam...
- Angeline! Nawet mnie nie denerwuj! Przecież każdy wie, że to ty. Wiesz, co ja z matką przeżywaliśmy?! .
- A wiecie co ja przeżywałam?! Nikt, NIKT mi nie wierzy! -  ojciec pokiwał przecząco głową.
- Angeline, są na to niezbite dowody.. Szczęście, że znajomy sędzia pozwolił ci wyjść za kaucją. Zwykle, to się nie zdarza przy tak poważnych zarzutach... Dzisiaj wychodzisz.
- Może mam być ci wdzięczna?- syknęłam, choć tak naprawdę cieszyłam się, że nareszcie będę wolna. Chociaż na chwilę...
                                                                      ***
Rozmawialiśmy z Josefem długo. Chciał, żebym opowiedziała mu wszystko, ale gdy mu wyjaśniałam jak to było, nie uwierzył... Po godzinie przesłuchania poszłam się pakować i pożegnać z Grece. Dużo mnie to kosztowało, bo naprawdę się z nią zaprzyjaźniłam. Po kolejnej godzinie opuściłam  więzienie. Wyszliśmy z budynku i poszliśmy w milczeniu na parking. Był już wieczór, ale nie było to odczuwalne. Nadal było ciepło. Josef  nacisnął na guzik od kluczyków i weszliśmy do czerwonego, sportowego samochodu mężczyzny. Przekręcił kluczyki w statyjce i ruszyliśmy. Podróż przebiegła w milczeniu. Denerwowała mnie ta głucha cisza, ale bałam się coś powiedzieć. W końcu, po około pół godziny jazdy wykrztusiłam.
-Przepraszam...i- zawahałam się- ...dziękuję. - czekałam na jakąkolwiek odpowiedź, jednak Josef zachowywał się jakby mnie tu nie było. Patrzyłam na niego przepraszająco, ale on wpatrzony w drogę w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Po godzinie byliśmy na miejscu. Josef zaparkował w garażu, który stał tuż przy domu. Wyszliśmy jednocześnie z auta po czym mężczyzna podszedł do szklanych drzwi.
-Chodź- powiedział cicho otwierając je. Podeszłam do niego szybko i weszliśmy do środka. Jak się okazało do salonu. Niezwykle nowoczesnego salonu.
- Siadaj - rzucił Josef wychodząc z pomieszczenia. Podeszłam do sofy delikatnie stawiając kroki, jakby podłoga była z porcelany. Usiadłam niepewnie na białej kanapie, jednocześnie rozglądając się  z zachwytem. Pokój był urządzony w kolorach czarno-biało z fioletowymi akcentami. Koło dużej narożnej kanapy stała lama, ale cały pokój oświetlały lampki na czarnym, fikuśnym suficie. W salonie było niewiele mebli, wszystkie koloru białego. Za kanapą ( stojącą na środku pomieszczenia) stały białe doniczki z krzewami. Pokój był zachwycający, jednak nie czułam się w nim komfortowo, zapewne jak każdy gość. Siedziałam chwilkę na kanapie, gdy do pokoju wbiegł mały chłopiec.
-Angie! Cześć- krzyknął malec obejmując mnie z całej siły.
-Cześć, mały - wycedziłam przez zęby, choć nie miałam pojęcia kto to jest. Po chwili do pokoju ponownie wszedł Josef, tym razem z Anne.
-Witaj, Angeline. - powiedziała kobieta obrzucając mnie złowrogim spojrzeniem.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam cicho czując, że znowu będę musiała wysłuchiwać, że zabiłam Nialla. Jednak, nie tym razem.
-Jutro musisz wrócić do szpitala. Sprawdzą czy nie doznałaś obrażeń wewnętrznych podczas wypadku. Zastanawia mnie tylko, czemu uciekłaś...
-Nie uciekłam... Znaczy... Nie chcę o tym rozmawiać.
- Jeśli tam wolisz. Dasza! Dasza, chodź tu! -zawołała Anne, po czym w progu stanęła otyła kobieta. Ubrana w spódnicę za kolano, prawie całą zasłoniętą przez poplamiony sosem fartuch. Była to najwyraźniej pomoc domowa.
-Dzień dobry- wykrztusiłam
-Dzień dobry- odpowiedziała szybko.- O co chodzi? Przynieść coś?
-Tak. Zrób nam herbatę, a potem pościel łóżko Angie... Musi się przestać. - powiedziała Anne- A! I dobrze by było gdybyś upiekła później ciasto...
-Czekoladowe! Możesz upiec czekoladowe?- zapytał mały Mike.
-Oczywiście- odpowiedziała szeroko uśmiechając się, po czym wyszła. Gdy kobieta zniknęła Josef wycedził przez zęby.
-Nie lubię tej Daszy.. Wydaję się dziwna..
-Rzeczywiście.- odpowiedziała Anne. Ja, zupełnie się z nimi nie zgadzałam. Była ona najsympatyczniejszą osobą w tym domu...
 ____________________________________

W ogóle nie podoba mi się ten rozdział :c Po pierwsze strasznie nudy, po drugie dużo opisów, a po trzecie dużo wątków >.<  Ale w następnym nie będzie już nudno :DD Przepraszam, że tak późno dodaję nudny, krótki rozdział, ale wiadomo... WAKACJE <3 Zmieniam zasadę od tego rozdziału musi być pięć komentarzy, abym zaczęła pisać nn :0
                                                                                                                           Pozdrawiam :* 
                                                                                                                                   

niedziela, 30 czerwca 2013

7.

- O, Jezusie. Co ja mam zrobić? Otworzyć?- wyszeptała pani Aria.
- Otwórz!- krzykneła zdenerwowana Andrea
- Ale.. Ja wiem... Ona tego nie zrobiła...
- MAMO!!! To ja im otworzę! -  krzykneła jeszcze głośniej, a moje serce biło tak szybko, jakby zaraz miało wyrwać się z piersi. Ale, Andrea'e to nie obchodziło. Wstała pośpiesznie z miejsca i nacisnęła klamkę. Strach ściskał moje gardło, nie wiedziałam co robić. Z korytarza dobiegała rozmowa Andrei z policjantami.
- Dzień dobry.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry.- odpowiedział ponuro jeden z policjantów- Starszy aspirant, George Carter, a to mój zastępca,  młodszy aspirant, Rosalie Oldfence. Czy pani to Anqeline Hathaway?
-Nie. Proszę za mną. - Andrea zaprowadziła gliniarzy do salonu, gdzie czekałam jak na wyrok.  Ręce mi drżały, a w uszch mi dudiło. Po chwili do  pokoju wkroczyli ONI.
- O Jezuniu- powiedziałam cicho.
- Starszy aspirant...- zaczął policjant, ale przerwała mu pani Aria.
- Tak, tak. Ale o co chodzi?
- Która z pań to Anqeline...- znowu mu przerwano.
- To.... JA - powiedziałam niepewnie.
- Pojedzie pani z nami. Jest pani oskarżona o zabójstwo Nialla Horana.
- Ale ja nic nie zrobiłam! - wykrzyczałam drżącym głosem.
- Wyjaśni to pani na komnedzie. Proszę za mną. - po mimo oporów państwa Stanley wyszłam. Nogi miałam jak z waty, czułam jak skręca mnie w żołądku. Po kilku minutach jazdy byliśmy w komisariacie. Zaprowadzono mnie do ciemnego pokoju, gdzie stał tylko stół i dwa krzesła. Usiadłam na jednym z nich i czekałam, czekałam, czekałam...
Wydawało mi się, że trwa to całą wieczność, jednak mineło zaledwie pół godziny. Do pomieszczenia wkroczył jakiś nie znany mi dotąd policjant. Usiadł na drugim krześle i spojrzał na mnie znacząco.
-Angie, Angie, Angie... Coś ty narobiła? - zapytał, a ja popatrzyłam na niego ze zdiwieniem- Może mnie nie pamiętasz- ciągnął- Jestem znajomym twojego taty.
- Niestety, nic mi to nie mówi. - rzuciłam chłodno.
- Posłuchaj. Zabiłaś człowieka...
-NIE ZABIŁAM GO!!!
- Przecież oboje wiemy, że to zrobiłaś, wszystko wskazuje na ciebie. Na pistolecie, którym zabito tego chłopaka znaleziono tylko twoje odciski palców!
-ALE JA MOGĘ TO WYJAŚNIĆ!
-Słucham.
- On mnie zamknął w aucie. Chciałam uciekać, ale nie miałam jak. Wziełam ten pistolet i strzeliłam w szybę...
-Co?! Wiele słyszłem w mojej karierze, ale ty jesteś najlepszą bajkopisarką... Przecież to niedorzeczne! Lepiej ze mną wspólpracuj, dostaniesz mniejszy wyrok.
-Ale... to prawda...
-Dobrze, załóżmy, że tak było. Ale, skąd ty w ogóle się tam wziełaś? Uciekłaś ze szpitala?
-Nie uciekłam... To Niall mnie z niego zabrał. - gliniarz cicho zachichotał.
- I ja mam w to uwierzyć? Całą winą obarczasz tego chłopca, bo on nie żyje i nie ma się jak wytłmaczyć...
- Wcale nie! Mówię prawdę!      
- Idę zadzwonić do twojego ojca, a ty tu posiedź i wszystko przemyśl...
Ale, przecież tak było. Nie zabiłam Niall'a. Ale ktoś... Niall był wtedy na jakiejś działce. Spotkał się tam z Zayn'em i zapewne tam spał, ale... chyba Zayn tego nie zrobił. Bo niby po co? Nie wiedziałam już nic.  Myślli kłębiły się w mojej głowie. Gdy nagle do pokoju ponownie wszedł mężczyzna.

Spojrzał na mnie znacząco.
- Twój ojciec jest bardzo zły, że uciekłaś. Wszyscy myśleli, że cię porwano. Twoja matka nagrywa sceny jakiegoś filmu w Szwajcarii, a twój ojciec pojechał w delegację. Ponieważ ukończyłaś już 17 lat będziesz sądzona jak dorosła. Od tej pory będziesz siedziała tu, w areszcie. Kiedy rodzice wpłacą za ciebie kałcję powinnaś wyjść. Oczywiście, za zgodą sądu. Ale teraz strażnik zaprowadzi cię do twojej celi- ciarki przeszły mnie po plecach. Na pewno nie tak wyobrażałam sobie swoje życie. Nie za kratkami celi. Idąc do niej rozglądałam się po obskurnym ścianach więzienia. Patrzyłam też w twarze niektórych więźniów, na ich oczy pełne tęsknoty i zmęczenia. Doszliśmy do pseudo- pokoju, w którym miałam spędzić najbliższe trzy dni. Weszłam do niego, a strażnik zamknął "drzwi" i odszedł.
- Cześć- powiedziałam niepewnie do dziewczyny leżącej na piętrowym łóżku.
-  Słyszałam o tobie. To ty zabiłaś tego...piosenkarza.
- Nie zabiłam go. - usiadłam na łóżku, rozejrzałam się - A ty? Dlaczego tu jesteś?
- Parę kradzieży i inne drobnostki. - dziewczyna wstała i usiadła koło mnie. Na jej mroczne oczy opadały długie aż do pasa, splątane włosy koloru kruczo czarnego.
- Jestem Grece.
- Angie.
- Nie zabiłaś tego...- Grece nie mogła przypomnieć sobie imienia chłopaka, którego rzekomo zabiłam, więc jej przerwałam.
- Niall'a. Niall'a Horana. Nie, nie zabiłam. On mnie porwał i...- przerwałam, bo czułam, że ona mi nie uwierzy. 
Zbliżał się wieczór. Leżałam na łóżku, patrząc przez okno na więzienne mury, gdy nagle w oddali zobaczyłam osobę, o sylwetce mężczyzny. Osoba szła w moją stronę, a ja przyglądałam się coraz uważniej. Gdy była już kilka metrów przede mną zamurowało mnie. Przetarłam oczy, ale dalej tam stała. Przybliżyłam się do szyby i już wyraźnie widziałam kto to był.
-NIAAAAAAAAAAAAAAAALLLLLL!!!!

_________________________________________________________________________________

    Jeżeli chcesz szybciutko nn SKOMENTUJ! Bo jakoś brakuje motywacji :C 4 kom.= nn :)
                                                                                                                                  Pozdrawiam :*

poniedziałek, 24 czerwca 2013

6.

`Nie wiedziałam co zrobić, przecież tyle razy mnie oszukano. Jednak to była jedyna szansa na wydostanie się stąd; ta okolica wyglądała na opuszczoną. Przecież obiecywałam sobie, że już nikomu nie zaufam, ale....
- No dobrze- powiedziałam niepewnie- Gdzie państwo mieszkają?
- Przyjechaliśmy tu na grzyby, do tego, pobliskiego lasu.- kobieta wskazała palcem na las. Przeleciał mnie dreszcz. Jak oni mogli w TYM lesie grzyby zbierać?-  Chodź, zaparkowaliśmy niedaleko stąd.- Ulżyło mi. Może ci panstwo naprawdę mi pomogą...
Rzeczywiście,"zaparkowali niedaleko stąd". Po kilku minutach siedzieliśmy już w samochodzie.
- Mieszkamy w Slough. To taka wioska niedaleko Londynu. - powiedział mężczyzna przerywając niezręczną ciszę.- A ty?
- Przepraszam, ale nie wiem. - odpowiedziałam, a małżeństwo spojrzało na mnie ze zdziwieniem- Miałam wypadek i nic nie pamiętam.
- Aha, więc nic o sobie nie wiesz?
- Noo.. wiem tylko, że jestem spokrewniona(ale jeszcze nie wiem jak) z aktorką. Byłam też dziewczyną Niall'a Horana z jakiegoś zespołu. Nazwam się Angie i mam 17 lat, to tyle. - chwila ciszy- Państwo wiedzą o mnie wiele, ale ja o państwu nic.
-Słusznie. Ja nazywam się Aria Stanley, a to mój mąż, William. Jeśli cię to interesuje, mamy po 46 lat. Nasza córka, Andrea odkąd skończyła 20 lat zamieszkała ze swoim mężem w Stanach. Odwiedzają nas czasmi z naszą wnuczką, Jessicą. Mają przyjechać dzisaj wieczorem , więc bardzo się cieszymy. Nie widzieliśmy ich całe dwa lata.- zapała cisza. Dwa lata? To bardzo długo. Nierozumiałam dlaczego ich nie odwiedzają. Wydają się naprawdę sympatyczni. Może się mylę, ale to najwspanialsi ludzie, jakich spotkałam od czasu wybudzenia się ze śpiączki.
-Dziękuję, że państwo są tacy dla mnie mili. - powiedziałam z uśmiechem.- Jeszce nikt.. - urwałam, nie chciałam im mówić nic o moim tajemniczym życiu...
           
                                                                    ***

-Dobrze,już jesteśmy- rzucił pan William po około 20- stu minutach jazdy. Mieszkali oni w dużym, białym domu, który uderzająco przypominiał dwór. Spodziewałam się obskurnej chatki, gdy ich zobaczyłam po raz pierwszy. Jednak bardzo miło mnie zaskoczyli.
- Chodź, Angie. Zaparzyć ci herbatkę?- zapytała pani Aria z serdecznym uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję, z chęcią. - po kilku sekundach byliśmy już w domu. Rozejrzałam się. Choć, nie pamiętam jak wyglądają domy, które widziałam dotychczas, wydawało mi się, że ten jest najpiękniejszym. Wchodząc do niego moje oczy świeciły jak gwiazdy. Co prawda, dom był "zagracony", ale wyglądał bardzo przytulnie. Pierwszym pomieszczeniem jakie zobaczyłam był korytarz. Jego ściany pokryte były wzorzystą tapetą, na której wisiały zdjęcia państwa Stanley i ich rodziny. Szybko przeszłyśmy przez korytarz i byłyśmy w kuchni. Było to zdecydowanie najprzyjemniejsze pomieszczenie w ich domu. Ściany kuchni pokrywały kremowe kafelki. Szafki  były koloru olchowego, w można powiedzieć, starodawbym stylu. Na ladzie suszyły się jabłka, na jutrzejszą szarlotkę. Krawędzie blatów szafek zapełniały równitko ulożone słoiki konfitur.  Całość wyglądała przytulnie, a zarazem niezwykle schludnie. Pani Aria podeszła do kuchenki, wzieła z niej czajnik i nalała do niego wody.
- Usiąć sobie, kochana- powiedziała wyciągając filiżankę z szafki.- Tutaj jest salon- wskazała palcem na drewniane dzwi. Weszłam do pokoju. Pomieszczenie było jasne i przestronne. Państwo Stanley zbierali wszystko, od starożytnych masek i figurek bożków pogańskich po wielkie zegary, reprodukcje słynnych obrazów, drewniane kuferki i kolekcjonerskie porcelanowe lalki. Pod ścianą stała duża, podwójna sofa przykryta kwiecistą narzutą. Na żółtej ściane na przeciwko drzwi wisiały stare winylowe płyty, obrazy i zdjęcia. W rogu pokoju, przy oknie stały dwie szafki całe zawalone książkami. Całą przeciwległą ścianę zajmowała szafa z jasnego drewna. Usiadłam  na sofie, jakbym bała się, że coś uszkodzę. Po chwili do pokoju wkroczyła pani Aria z dwoma filiżankami herbaty.
-Proszę- powiedziała pod nosem siadając koło mnie.
- Macie naprawdę interesujący dom- powiedziałam, po czym wziełam łyk herbaty. Kobieta zaśmiała się cicho.
- Wszyscy tak mówią. Jesteśmy filantropami sztuki. Widząc takie cudeńka nie jesteśmy w stanie ich nie kupić.- na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Uwielbiałam tych ludzi. Wypiłyśmy herbatę rozmawiając, gdy pani Aria wstała z kanapy i powiedziała:
- Idę przygotować ci pościel do spania. - Zupełnie zapomniałam, że zbliż się noc, a ja będę musiała spać tu. Bardzo się cieszyłam, kocham ten dom, ale nie chciałam zawracać im głowy. Już miałam coś powiedzieć, ale pani Aria mi przerwała- Jeśli chcesz możesz iść ze mną.
- Tak, z chęcią-  Wyszłyśmy z salonu i znowu znalazłyśmy sie w korytarzu. Pani Aria weszła do komórki pod schodami, a po kilku sekundach wróciła ze świeżą pościelą.
- Pomożesz mi?- zapytała kobieta, której twarz zasłoniła ogromna kołbra.
- Oczywiście- zrobiło mi się głupio, że tego nie zaproponowałam.
- Chodź za mną- rzuciła wychodząc po schodach. Na pierwszym piętrze był pokój, w którym miałam spać. Najzwyklejszy pokój. Na przeciwko drzwi stały dwa takie same, jednoosobowe łóżka, perfekcyjnie zaścielone. Obok łóżek stały szafki nocne. Na zielonych ścianach pokoju był jeden malutki obrazek, co zupełnie nie pasowało do stylu tego domu, do styl tych ludzi. Poza tym był tu duży dywan, zasłaniający prawie całą podłogę i parę szafek na ubrania. To tyle. Zwykły pokój. Wyglądał jakby nikt nigdy go nie używał, a jednak...
-Zawsze śpi tu moja córka, Andrea z moją wnusią, Jessicą, ale ona jest mała, zmieszczą się w jednym łóżku. - Już miałam dziękować jej za to wszystko, ale nie zdążyłam wykrzusić słowa, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Pani Aria zeszła na dół, żeby otworzyć, a ja za nią. W dzwiach satneła Andrea, ze swoją czarnoskórą córeczką, Jessiecą.
-Babcia!- wykrzykneła dziewczynka, rzucając się jej na szyję.Jednak Andrea nie przywitała się, stała jak wryta patrząc na mnie. Po kilku sekundach wykrztusiła.
-Angeline Hathaway? O mój Boże, co ty tu robisz?!
- JA? - zdziwiłam się, że ona wie jak się nazywam, przecież sama dokładnie nie wiedziałam...
- Wziełam ją z William'em z ulicy. Ona....- Arii przerwała podekscytowana Andrea:
- Boże, mamo! Czy ty gazet nie czytasz? To jest córka Anne Hathaway!
- KOGO? - zapytałyśmy jednocześnie.
- Aktorki takiej. Bardzo znana.- ale nam nic to nie mówiło.Rzuciłyśmy zaciekawione spojrzenia -  Echh.. Nieważne! Cześć, mamuś- powiedziała kobieta, jakby zapominając o tym o czym przed chwilą mówiła.- Eric z nami nie przyjechał. Wiesz, zatrzymała go praca. - wniosła bagaże do domu i rozejrzała się - Jak ja tęskniłam, za tym domem.- chwila ciszy.- A gdzie tata?
- Już go zawołam.. William!
- CO?!- wykrzyknął pan William schodząc po schodach. - O mój Boże! Andrea! Jessica! Zupełnie zapomniałem, że miałyście dziś przyjechać- czarnoskóra dziewczynka przycisneła go mocno.
-Cześć, dziadziu- wysepleniła.
- No cześć, cześć, kochana- odpowiedział

                                                                   ****

Później wszyscy zjedliśmy szarlotkę ( miała być też zupa grzybowa, ale z mojego powodu, państwo Stanley nie zebrali grzybów). Po podwieczorku usiedliśmy w salonie. Andrea włączyła stojący w kącie telewizor, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Co oglądamy?- rzuciła. Pan William spojrzał na zegar. Była 19:34.
- Włącz, kochanie, na wiadomości. - po chwili dało się słyszeć głos prowadzącego:

-Dobry wieczór państwu. Wita państwa Josh Cenedy. Zapraszam na wieczorne wiadomości. Zacznijmy od najswieszszych faktów:
* Nie żyje Niall Horan, ulubieniec nastolatek, członek zespołu One Direction. Został zamordowny wczoraj w nocy swoim pistoletem. Wszystko wskazuje na to, że zabiła go 17- letnia Anqeline H. córka znanej aktorki.Na pistolecie, którym dokonano zabójstwa znaleziono tylko jej odciski palców.Nie wiemy gdzie znajduje się oskarżona, ale policja szybko to ustali- czułam jak serce podchodzi mi do gadła. O co w tym wszystkim chodzi? Zabito go? I podejrzewają mnie? Przecież ja tego nie zrobiłam! Nie mogłam zebrać myśli, byłam w szoku, gdy nagle usłyszłam pukanie do dzwi.
-Otwierać, policja! - "to koniec"- pomyślałam

             _________________________________________________________________

Skończyłam :3 Tak, wiem miałam dodać w niedzelę albo w przyszły poniedziałek, ale chciałam już pisać nn, bo mam wene *_* heheszki. Trochę nudny ten rozdział, strasznie dużo opisów i wgl :c  Nigdy sobie nie wybacze, że uśmierciłam mojego męża, ale tak naprawdę.... Dobra, nic nie mówię, dowiecie się w nn, albo póżniej :) Bardzo proszę, żebyście komentowali! 4 komy= nn :)

PS Od nn robię dedyki, więc jak ktoś chce to niech napisze w komentarzu :)
     A W NN BĘDZIE SIĘ DZIAŁO! XDDD
                                                                                                               Pozdrawiam :*
                                                                (A zwłaszcza Anonimową, która za chwilę zmieni nazwe na                                                                Ramsztajn i An Ke, bo jutro do Kleczy przyjeżdżają ;D)

sobota, 22 czerwca 2013

5

Moje serce zabiło szybciej, Strałam się biec ile sił w nogach , ale czułam jak one się pode mną uginają. Wiedziałam, że kilka metrów za mną biegnie Zayn i Niall, a jeżeli oni mnie dogonią, nie, oni nie mogą mnie dogonić. Zaczełam biec jeszcze szybciej. Wybiegłam z działki Zayn'a i rozejrzałam się. Były tam trzy drogi. Skręciłam w prawo. Droga ta prowadziłą do lasu. Po kilku sekundach już w nim byłam.
-Może ich zgubiłam- pomyślałam. Wydawało mi się to całkiem prawdopodobne, jeżeli oczywiście ONI niezauważyli mnie biegnącej. Ponownie sie rozejrzałam. Chciałam gdzieś odpocząć, ale od razu pomyślałam, że mogłby mnie ktoś tu zobaczyć. Popędziłam w głąb lasu, jednak po kilku sekundach żałowałam, że wybrałam akurat tę drogę. Las był przerażający. Roiło się w nim od dzikich zwierząt. . Co kilka minut przebiegało mi przez drogę jakieś zwierzę, którego gatunek widziałam po raz pierwszy w moim 17-letnim życiu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przecież nadal nic nie pamiętałam. Mijały minuty,a ja wciąż byłam w tym okropnym lesie.  Poszłam przed siebie. Po około pół godziny znajdowałam się w jakiejś opuszczonej wsi . Stanełam na środku dróżki, rozejrzłam się. Otaczały mnie stare domy, z powybijanymi oknami. Było to przerażające miejsce. Nie było tam żywych istot, poza chudym psem błąkającym się po uliczce. Przeszedł mnie dreszcz. "Muszę znaleść kogoś, kto pomoże mi stąd wyjść. "- pomyślałam. Niepewnie poszłam przed siebie. Chodziłam bezcelu rozmyślając jak się stąd wydostać. Wiedziałam, że to prawie nie możliwe, przecież nie wiem nawet gdzie mieszkam i jak mam na nazwisko. Po pewnym czasie zrobiłam się senna i bardzo głodna.  Położyłam się przed wejściem do jednego z domów i usnełam. Weszłam w zupełnie inny świat. Świat w którym wszystko było możliwe. Nawet znalezienie domu..

                                                               ***

-Hallo, proszę pani! Proszę pani!
-Ona żyje?
-Tak, ale śpi.- Moje powieki samowolnie się otworzyły.- O! Budzi się!- wykrzyknął meżczyzna, którego twarzy jeszcze nie byłam w stanie zobaczyć. Rozejrzałam się i od razu przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia.
-Niall. Musze uciekać, Niall!- wyjęknełam
-Tutaj nikogo nie ma, spokojnie. Jestem tylko ja i moja żona. - Spojrzałam na nich powolnie.  Kobieta ubrana była w zniszczone jeasny i czarny t-shirt. Miała długiego, czarnego kucyka. Wyglądała na około 40 lat. Mężczyzna miał na sobie jeasny i koszulę. Odznaczał się  siwym wąsem i czarnymi włosami. Wyglądał on na około 50 lat.
-Kim jesteś? - zapytała kobieta. Trochę mnie zatkało, bo nie wiedziałam co powiedzieć.
-Nazywam się Angie.
- No.. a  jak masz na nazwisko?- zapytał mężczyzna przyglądają się mi.
- Nie wiem.- spojrzeli na mnie ze zdziwnieniem,a jednocześnie z zaciekawieniem.
-Jak to?!- zapytała kobieta.
- To długa i skomplikowana historia.- odpowiedziałam cicho. Nie miałam ochoty im mówić co się stało. - A wy.. Kim jesteście?
- To nie jest dobre miejsce. Chodź do nas, do domu. - Rzeczywiście nadal leżałam przed jednym z tych przerażających domów. Zastanawiałam się gdzie oni mieszkają? Przecież chyba nie tu..


SKOŃCZYŁAM! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale w taką pogodę nie miałam ochoty włączać komputera. Słoneczko *.*. Jeżeli chcecie szybko nn skomętujcie! Jak zwykle... 4 komentarze, od 4 różnych osób = następny rozdział. 
                                                                                                         Pozdrawiam :*

poniedziałek, 10 czerwca 2013

4

Próbowałam na NIEGO nie patrzeć. Spojrzałam w stronę zamkniętej szyby. Chciałam krzyczeć, jednak strach ściskał moje gardło. Cisza była denerwująca, ale nawet nie myślałam, aby z nim rozmawiać.  Jednak po kilku minutach Niall się odezwał:
-Co kochana, chciałaś mi uciec? Zapamiętaj mi się nie ucieka.- skierował moją głowę w swoją stronę
- Ale zawsze można próbować- odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-Można, ale ze mną nie wygrasz.. To ja zawsze wygrywam, kochanie.
-Nie mów tak do mnie!
-Haha.. Wedle życzeń, kotku.- chłopak uśmiechnął się szyderczo. Denerwowało mnie jego zachowanie. Myślałam, że zaraz wybuchnę złością.Oderwałam od niego wzrok i skierowałam go na szybę samochodu. Patrzyłam  na kropelki deszczu spływające po niej. Nagle uroniłam łzę. Chciałam wrócić do szpitala. Tam przynajmniej czułam się bezpiecznie. Była tam "mama" i "tata". Zaczęłam za nimi tęsknić. Sama się sobie dziwiłam. Przecież dotychczas im nie wierzyłam. Wierzyłam tylko Niall'owi, który mnie oszukał. Moja intuicja mnie zawiodła. Postanowiłam nie ufać już nikomu. Uroniłam kolejną łzę. Dojechaliśmy na miejsce do kilku minutach. Wyglądało to jak stary, opuszczony domek letniskowy.
-Ja idę, kochanie, tylko nie uciekaj.- powiedział chłopak wychodząc z samochodu. Podszedł do domku. Otworzył mu jakiś chłopak. Nie wiedziłam zbyt wiele. Gdy obaj weszli do budynku natarczywie próbowałam otworzyć dzwiczki samochodu. Były zamknięte. Szybko otworzyłam okno, ale doszło do mnie, że nie zdołam przez nie wyjść. . Przez całą drogę tu myślałam jak stąd uciec, ale teraz paraliżował mnie strach. Nie byłam w stanie nic sobie przypomnieć. Patrzyłam przed siebie jak wryta. Nagle pomyślałam, że mogłabym uciec przez szybę bagażnika. "Poczołgałam" się do niej. Musiałam jakoś ją rozbić, ale tu nie było czym. Nie miałam na nic czasu. Wiedziałam, że Niall może wyjść w każdej chwili. Spojrzałam na swoją dłoń. Bez wahania uderzyłam ją w szybę. Nic się nie stało. Potrzebowałam czegoś ciężkiego. Spojrzałam na zawartość bagażnika. Było tam parę kartek, puszki po pepsi, kilka czasopism i skórzana kurtka. Przeszukałam jej kieszenie. Wydawało mi się, że nic tam nie znajdę, jednak... poczułam coś twardego. Ku mojemu zaskoczeniu wyciągnełam mały pistolet. "O Boże, co on chciał zrobić?"- powiedziłam cicho. Serce podeszło mi do gardła. Wiedziałam, że jeśli strzelę szyba się rozwali, ale napewno usłyszy to Niall. Postanowiłam zaryzykować. Wkońcu nie wiele miałam do starcenia. Trzymałam niepewnie pistolet. Wycelowłam w szybę bagażnika i pociągnełam za spust. Szyba rozpadła się , a ja wyrzuciłam pistolet i zaczełam uciekać.
- ONA UCIEKA!  krzyczał mężczyzna wybiegając z domku.
-CO?- dało się słyszeć głos NIalla-  Zayn, muszę ją mieć, goń ją!


No to skoczyłam. Za 4 komy robię kojeny rozdział.
                                                                                              Pozdrawiam :*

piątek, 7 czerwca 2013

3

Pytań w mojej głowie ciągle przybywało. Nie wiedziałam, czy mam słuchać Niall'a. Wprawdzie bardziej wierzyłam mu niż "rodzicom". Moje życie było wielką tajemnicą. Chciałam opuścić ten szpital. Postanowiłam, że mu zaufam.
-Niall, ja nie mam się w co ubrać.-  spojrzał na mnie. Miałam na sobie tylko szpitalną piżamę.
- Masz ubrania w szafce koło łóżka. Ubierz się w nie, szybko. Pan Josef pewnie za chwile tu przyjedzie z Mike'em.
- Kim jest Mike?
- Proszę Cię, szybko. Nie mamy czasu.
Zdziwiło mnie to, że Niall tak na mnie naciska. Miałam coraz większe wątpliwości czy z nim jechać.
Jednak wydawało mi się, że mam tylko jego. Prędko się ubrałam w jeansy i koszulkę, które "mama" przywiozła mi od razu po wypadku. Zanim się obejrzałam byliśmy już na zewnątrz.
-Dlaczego właściwie mnie z stąd zabierasz?
- Posłuchaj. To nie są twoi rodzice.
-Jak to?
- Twoi prawdziwi rodzice mieszkają we Francji. Josef i Anne to tylko twoi wujkowie. Od samego początku twojego pobytu tutaj, w Anglii wmawiają ci, że twoi rodzice się tobą nie interesują. Że od samego początku chcieli się ciebie pozbyć.  Gdy twoi rodzice dzwonią, mówią im, że nie ma cię w domu. Gdy, chcą przyjechać, że masz dużo nauki. Myślę, że przez nich wpadłaś pod samochód i wylądowałaś w szpitalu.-Nie mogłam w to uwierzyć. Próbowałam zebrać myśli.
- Ale dlaczego?- wykrztusiłam
- Jeszcze nie wiem. Chodź do auta..
Po kilku sekundach siedzieliśmy w samochodzie.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam
- Do Louisa, mieszka tu niedaleko. Zadzwonisz do niego?
- Jasne, ale ja nawet nie wiem kto to.
-Kolega. W kontaktach będzie, masz.- powiedział podając mi telefon.
Wzięłam go do ręki. Chciałam wejść do kontaktów, ale właśnie Niall dostał sms-a. Od "kociaczka". Kociaczek? Co to za durna nazwa. "Kiedy ją przywieziesz?" przeczytałam w myśli. Ją? Chodzi o mnie? Naprawdę nie rozumiałam już niczego. Kto kłamie, a kto mówi prawdę? Na pewno nie Niall...
- Zatrzymaj się. Muszę do toalety.- wymyśliłam na poczekaniu.
-Jasne. Czekaj, tu niedaleko jest stacja benzynowa.
-Zatrzymaj się tu.- chciałam jak najszybciej stąd uciec.- Pilna potrzeba.- Boże, "pilna potrzeba", serio? Na prawdę nie mogłam wymyślić nic lepszego? Niall spojrzał na mnie. Chyba już coś podejrzewał...
-Oczywiście.- wyszeptał. Bałam się. Przecież ja go prawie nie znałam. Zaczęłam żałować, że mu zaufałam.
-Zatrzymaj się!- strach mnie paraliżował. On to widział...Chciałam otworzyć drzwi. Były zamknięte.
Spojrzał na mnie, ja spojrzałam na niego.
-Wypuść mnie!-rzuciłam chłodno
-Haha. Jasne...- pokazał szereg swoich białych zębów- Teraz jesteś moja, kochanie..

Skończyłam! JEŻELI CHCECIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ SKOMENTUJCIE! Za 2 komy robię następny.
                                                                                                           Pozdrawiam ;*              


środa, 5 czerwca 2013

2

Nagle do szpitalnego pokoju wkroczyła grupka ludzi. Nie wiedziałam nic oprócz światel migająch mi przed oczmi.
-Proszę stąd wyjść! Tutaj leżą chorzy ludzie!- krzykneła jedna z pielęgniarek.- Wzywam ochronę!
Tłum nie zważał na rozkazy kobiety. Robili zdjęcia mi i Niallowi bez końca. Zaczełam się zastanawiać "Dlaczego akurat nam?"
-Co się tu dzieje?- zapytałam z niedowieżniem.
- To ty nie wiesz, dziecinko, że sławnym ludziom się robi zdjęcia?- spytał kpiąco jeden z dziennikarzy.
Sławnym? O co chodzi?
-Niall jest sławny?
- TO MOŻE NIE WIESZ KTO TO JEST NIALL HORAN???- zaśmiał się jeden z paparazzi.
Zgłupiałam. Mój chłopak jest sławny?Musi być sławny, skoro interesują się nim media. Coraz bardziej zaczełam się zastanawieć kim ON jest. Coraz bardziej zaczełam się zastanawiać kim JA jestem...
Wpatrywałam się w Nialla i choć,  wydawało mi się, że patrzę na niego całą wieczność, trwało to kilka sekund.Oderwałam wrok od blondyna i popatrzyłam w stronę dzwi.Do sali weszło dwóch rosłych mężczyn. Z ich pomocą po kilku minutach udało się wyprosić dzinnikarzy ze szpitala.Znowu byliśmy w pokoju sami. Zapadła cisza.  Postanowiłam ją przerwać.
-O CO TU CHODZI?
- Tylko spokojnie, kochanie. Nie denerwuj się tak..- powiedziała "mama".
-SPOKOJNIE? MOŻE KTOŚ MI OPOWIE KIM JESTEM, BO NARAZIE WIEM TYLKO, JAK SIĘ NAZYWAM...!!
-Co chcesz wiedzieć?
- Dlaczego nikt nie chce mi powiedzieć czy jesteście moimi rodzicami?
- Bo... To nie jest takie proste...
-A CO W TYM MOŻE BYĆ TRUDNEGO?- myślałam, że zaraz wybuchnę.
Nikt nie odpowiedział. Byłam zła, że dalej nie mogłam dowiedzieć się niczego o mojej przeszłośći...
- Opowiemy ci wszystko w domu, słoneczko- chciał uspokoić sytuację "tata"
- Dlaczego nie możecie teraz?
- Musisz teraz dużo odpoczywać.
Nie odpowiedziałam nic. Zastanawiałam się tylko jak wyglądało moje życie przed wypadkiem. Moi "rodzice" wyglądali na bogatych ludzi. "Mama" była dość wysoką szatynką, ubraną w czerwoną sukienkę i wysokie szpilki, "tata" był jasnym blondynem z perfakcyjnie ułożoną fryzurą. Oboje wygądali na około 40 lat.Wpatrywałam się w nich i starałam się przypomnieć jak kiedyś wyglądało moje życie... Co się stało, że nikt nie chce mi o nim opowiedzieć? Jak doszło do tego wypadku? Czy to napewno moi rodzice? Z każdą sekundą pytania mnożyły się w mojej głowie. Nie mogłam sobie nic przypomnieć. Czułam pustkę. Chciałam znać prawdę. Czy to tak wiele? Ale jeszcze 2 dni... Dwa dni i wrócę do domu... Dwa dni i poznam prwdę. Dwa dni wydawały mi się wiecznością. Najlepszym sposobem na zabicie czasu był sen.  Jednak nie chciałam spać. Nie mogłam spać. Musiłam się wszystkiego dowiedzieć teraz. Chciałam ponownie zapytać o moją przeszłość, ale wiedziałam, że nie uzyskam odpowiedzi... Błędne koło... Nagle zadzwonił telefon. Do "mamy".
-Hallo.- powiedział przykładając telefon do ucha. - Teraz? To nie jest dobry moment. Anqeline się wybudziła.- chwila ciszy- Skoro tak... Dobrze, bedziemy za godzinę.- rozłączyła się.
-Co się stało?- zapytałam.
- Dzwonił producent serialu. Powiedział, że chciałby się ze mną spotkać...
- Jesteś aktorką?
- Tak. Josef, ty też już się zbieraj. Mike jest sam w domu.Ja idę, slonko, do widzenia.
- Pa.
- Czekaj na mnie, pojadę z tobą do domu.Do widznia, kochnie.-powiedział "tata" ubierając płaszcz.

Pare sekund po wyjściu "rodziców" Niall przybliżył się do mnie. Mysłałam, że chce mnie pocałować. Nawet na to liczyłam. On jednak powiedział cicho:
-Ubieraj się.
-Co?
-Zabieram cię od tego domu wariatów.

No i szkończyłam. Postaram się, aby rozdziały byly dodawane codzinnnie lub co dwa dni.

Napiszcie jakie rozdziały wolicie: krótkie jak pierwszy, czy długie jak drugi :).

JEŻELI CHCECIE, ŻEBY ROZDZIAŁY BYŁY CODZINNIE LUB CO DWA DNI SKOMENTUJCIE! BO NIE POTRZEBA TYLKO WENY, POTRZEBA MI TEŻ MOTYWACJI :).

Następny rozdział pisze jak będą 2 komentarze ( nie licząc moich) :D

                                                                                                                Pozdrawiam :*

wtorek, 4 czerwca 2013

1

Otorzyłam oczy. Rozejrzałam się powolnie po pokoju. Nie wiedziałam gdzie jestem. Wszytko było inne. Obce. "Szpital?"- pomyślałam. Byłam zdezorjentowana. Nawet nie zauważyłam, że koło mojego łóżka siedzą dwie dorosłe osoby. Nie znałam ich.
-Obudziła się! - wykrzykneła kobieta.
-yy... Kim jesteście?- zapytałam cicho.
- Nie pamiętasz nas???
-Przepraszam, ale nie.
- Josef, idż po lekarza.- powiedziała
- Jestem w szpitalu? - spytałam nieco żywej.
-Tak, dziecko, miałaś wypadek...
Dziecko? Wypadek? O co chodzi? Zdałam sobie sprawę, że nic nie pamiętam.
-Jestescie moimi rodzicami?
 Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Kim jestem? - zapytałam
- Nazywasz się Angelique...- właśnie do pokoju wszedł lekarz, więc "mama" nie dokończyła.
- Więc nic nie pamiętasz, tak? - zapytał lekarz- Podczas wypadku udzerzyłaś się w głowę.
(Dalej nie wiedziałam o jaki wypadek chodzi...)
- Nie, nic nie pamiętam.- powiedziałam chłodno.
- Zatrzymamy cię w szpitalu jeszcze na obserwacji. Jeżeli wszytko pójdzie pomyślnie powinnaś wyjść za trzy dni.
- Tak szybko? - zapytał tata
- Oczywiśćie jeżeli wszystko pójdzie dobrze. Za chwilę przyjdzie tu pielęgniarka i zabierze córkę na badania. - lekarz wyszedł.
Po kilku sekundach ciszy mama oznajmiła:
- Niall już jedzie.
- Niall?
-Twój chłopak.
(Więc mam chłopaka, pysznie ;3)
-Ile on ma lat?
-19- odpowiedział Niall wchodząc do pokoju z bukietem.róż.
- Cześć kochanie, jak się czujesz? zapytał.
-Dziękuje, już lepiej.
-Posłuchaj, Niall. Angie straciła pamięć. Podczas wypadku uderzyła się w głowę.- powiedział "tata".
Niall nie zdążył odpowiedzieć, bo właśnie do pokoju weszła pielęgniarka. Badania trwały godzinę. Po nich wróciłam do pokoju. Byłam bardzo zmęczona, więc nikt nawet nie zaczynał rozmowy. Gdy moje powieki samowolnie się zamykały usłyszałam głośnie krzyknięcie:"NIALL!!!!". Szybko otworzyłam oczy .


Sorry, że taki krótki rozdział. Następny będzie oczywiście dłuższy :)
                                                                                        
                                                                                      Pozdrwiam  :*