- O, Jezusie. Co ja mam zrobić? Otworzyć?- wyszeptała pani Aria.
- Otwórz!- krzykneła zdenerwowana Andrea
- Ale.. Ja wiem... Ona tego nie zrobiła...
- MAMO!!! To ja im otworzę! - krzykneła jeszcze głośniej, a moje serce biło tak szybko, jakby zaraz miało wyrwać się z piersi. Ale, Andrea'e to nie obchodziło. Wstała pośpiesznie z miejsca i nacisnęła klamkę. Strach ściskał moje gardło, nie wiedziałam co robić. Z korytarza dobiegała rozmowa Andrei z policjantami.
- Dzień dobry.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry.- odpowiedział ponuro jeden z policjantów- Starszy aspirant, George Carter, a to mój zastępca, młodszy aspirant, Rosalie Oldfence. Czy pani to Anqeline Hathaway?
-Nie. Proszę za mną. - Andrea zaprowadziła gliniarzy do salonu, gdzie czekałam jak na wyrok. Ręce mi drżały, a w uszch mi dudiło. Po chwili do pokoju wkroczyli ONI.
- O Jezuniu- powiedziałam cicho.
- Starszy aspirant...- zaczął policjant, ale przerwała mu pani Aria.
- Tak, tak. Ale o co chodzi?
- Która z pań to Anqeline...- znowu mu przerwano.
- To.... JA - powiedziałam niepewnie.
- Pojedzie pani z nami. Jest pani oskarżona o zabójstwo Nialla Horana.
- Ale ja nic nie zrobiłam! - wykrzyczałam drżącym głosem.
- Wyjaśni to pani na komnedzie. Proszę za mną. - po mimo oporów państwa Stanley wyszłam. Nogi miałam jak z waty, czułam jak skręca mnie w żołądku. Po kilku minutach jazdy byliśmy w komisariacie. Zaprowadzono mnie do ciemnego pokoju, gdzie stał tylko stół i dwa krzesła. Usiadłam na jednym z nich i czekałam, czekałam, czekałam...
Wydawało mi się, że trwa to całą wieczność, jednak mineło zaledwie pół godziny. Do pomieszczenia wkroczył jakiś nie znany mi dotąd policjant. Usiadł na drugim krześle i spojrzał na mnie znacząco.
-Angie, Angie, Angie... Coś ty narobiła? - zapytał, a ja popatrzyłam na niego ze zdiwieniem- Może mnie nie pamiętasz- ciągnął- Jestem znajomym twojego taty.
- Niestety, nic mi to nie mówi. - rzuciłam chłodno.
- Posłuchaj. Zabiłaś człowieka...
-NIE ZABIŁAM GO!!!
- Przecież oboje wiemy, że to zrobiłaś, wszystko wskazuje na ciebie. Na pistolecie, którym zabito tego chłopaka znaleziono tylko twoje odciski palców!
-ALE JA MOGĘ TO WYJAŚNIĆ!
-Słucham.
- On mnie zamknął w aucie. Chciałam uciekać, ale nie miałam jak. Wziełam ten pistolet i strzeliłam w szybę...
-Co?! Wiele słyszłem w mojej karierze, ale ty jesteś najlepszą bajkopisarką... Przecież to niedorzeczne! Lepiej ze mną wspólpracuj, dostaniesz mniejszy wyrok.
-Ale... to prawda...
-Dobrze, załóżmy, że tak było. Ale, skąd ty w ogóle się tam wziełaś? Uciekłaś ze szpitala?
-Nie uciekłam... To Niall mnie z niego zabrał. - gliniarz cicho zachichotał.
- I ja mam w to uwierzyć? Całą winą obarczasz tego chłopca, bo on nie żyje i nie ma się jak wytłmaczyć...
- Wcale nie! Mówię prawdę!
- Idę zadzwonić do twojego ojca, a ty tu posiedź i wszystko przemyśl...
Ale, przecież tak było. Nie zabiłam Niall'a. Ale ktoś... Niall był wtedy na jakiejś działce. Spotkał się tam z Zayn'em i zapewne tam spał, ale... chyba Zayn tego nie zrobił. Bo niby po co? Nie wiedziałam już nic. Myślli kłębiły się w mojej głowie. Gdy nagle do pokoju ponownie wszedł mężczyzna.
Spojrzał na mnie znacząco.
- Twój ojciec jest bardzo zły, że uciekłaś. Wszyscy myśleli, że cię porwano. Twoja matka nagrywa sceny jakiegoś filmu w Szwajcarii, a twój ojciec pojechał w delegację. Ponieważ ukończyłaś już 17 lat będziesz sądzona jak dorosła. Od tej pory będziesz siedziała tu, w areszcie. Kiedy rodzice wpłacą za ciebie kałcję powinnaś wyjść. Oczywiście, za zgodą sądu. Ale teraz strażnik zaprowadzi cię do twojej celi- ciarki przeszły mnie po plecach. Na pewno nie tak wyobrażałam sobie swoje życie. Nie za kratkami celi. Idąc do niej rozglądałam się po obskurnym ścianach więzienia. Patrzyłam też w twarze niektórych więźniów, na ich oczy pełne tęsknoty i zmęczenia. Doszliśmy do pseudo- pokoju, w którym miałam spędzić najbliższe trzy dni. Weszłam do niego, a strażnik zamknął "drzwi" i odszedł.
- Cześć- powiedziałam niepewnie do dziewczyny leżącej na piętrowym łóżku.
- Słyszałam o tobie. To ty zabiłaś tego...piosenkarza.
- Nie zabiłam go. - usiadłam na łóżku, rozejrzałam się - A ty? Dlaczego tu jesteś?
- Parę kradzieży i inne drobnostki. - dziewczyna wstała i usiadła koło mnie. Na jej mroczne oczy opadały długie aż do pasa, splątane włosy koloru kruczo czarnego.
- Jestem Grece.
- Angie.
- Nie zabiłaś tego...- Grece nie mogła przypomnieć sobie imienia chłopaka, którego rzekomo zabiłam, więc jej przerwałam.
- Niall'a. Niall'a Horana. Nie, nie zabiłam. On mnie porwał i...- przerwałam, bo czułam, że ona mi nie uwierzy.
Zbliżał się wieczór. Leżałam na łóżku, patrząc przez okno na więzienne mury, gdy nagle w oddali zobaczyłam osobę, o sylwetce mężczyzny. Osoba szła w moją stronę, a ja przyglądałam się coraz uważniej. Gdy była już kilka metrów przede mną zamurowało mnie. Przetarłam oczy, ale dalej tam stała. Przybliżyłam się do szyby i już wyraźnie widziałam kto to był.
-NIAAAAAAAAAAAAAAAALLLLLL!!!!
_________________________________________________________________________________
Jeżeli chcesz szybciutko nn SKOMENTUJ! Bo jakoś brakuje motywacji :C 4 kom.= nn :)
Pozdrawiam :*
niedziela, 30 czerwca 2013
poniedziałek, 24 czerwca 2013
6.
`Nie wiedziałam co zrobić, przecież tyle razy mnie oszukano. Jednak to była jedyna szansa na wydostanie się stąd; ta okolica wyglądała na opuszczoną. Przecież obiecywałam sobie, że już nikomu nie zaufam, ale....
- No dobrze- powiedziałam niepewnie- Gdzie państwo mieszkają?
- Przyjechaliśmy tu na grzyby, do tego, pobliskiego lasu.- kobieta wskazała palcem na las. Przeleciał mnie dreszcz. Jak oni mogli w TYM lesie grzyby zbierać?- Chodź, zaparkowaliśmy niedaleko stąd.- Ulżyło mi. Może ci panstwo naprawdę mi pomogą...
Rzeczywiście,"zaparkowali niedaleko stąd". Po kilku minutach siedzieliśmy już w samochodzie.
- Mieszkamy w Slough. To taka wioska niedaleko Londynu. - powiedział mężczyzna przerywając niezręczną ciszę.- A ty?
- Przepraszam, ale nie wiem. - odpowiedziałam, a małżeństwo spojrzało na mnie ze zdziwieniem- Miałam wypadek i nic nie pamiętam.
- Aha, więc nic o sobie nie wiesz?
- Noo.. wiem tylko, że jestem spokrewniona(ale jeszcze nie wiem jak) z aktorką. Byłam też dziewczyną Niall'a Horana z jakiegoś zespołu. Nazwam się Angie i mam 17 lat, to tyle. - chwila ciszy- Państwo wiedzą o mnie wiele, ale ja o państwu nic.
-Słusznie. Ja nazywam się Aria Stanley, a to mój mąż, William. Jeśli cię to interesuje, mamy po 46 lat. Nasza córka, Andrea odkąd skończyła 20 lat zamieszkała ze swoim mężem w Stanach. Odwiedzają nas czasmi z naszą wnuczką, Jessicą. Mają przyjechać dzisaj wieczorem , więc bardzo się cieszymy. Nie widzieliśmy ich całe dwa lata.- zapała cisza. Dwa lata? To bardzo długo. Nierozumiałam dlaczego ich nie odwiedzają. Wydają się naprawdę sympatyczni. Może się mylę, ale to najwspanialsi ludzie, jakich spotkałam od czasu wybudzenia się ze śpiączki.
-Dziękuję, że państwo są tacy dla mnie mili. - powiedziałam z uśmiechem.- Jeszce nikt.. - urwałam, nie chciałam im mówić nic o moim tajemniczym życiu...
***
-Dobrze,już jesteśmy- rzucił pan William po około 20- stu minutach jazdy. Mieszkali oni w dużym, białym domu, który uderzająco przypominiał dwór. Spodziewałam się obskurnej chatki, gdy ich zobaczyłam po raz pierwszy. Jednak bardzo miło mnie zaskoczyli.
- Chodź, Angie. Zaparzyć ci herbatkę?- zapytała pani Aria z serdecznym uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję, z chęcią. - po kilku sekundach byliśmy już w domu. Rozejrzałam się. Choć, nie pamiętam jak wyglądają domy, które widziałam dotychczas, wydawało mi się, że ten jest najpiękniejszym. Wchodząc do niego moje oczy świeciły jak gwiazdy. Co prawda, dom był "zagracony", ale wyglądał bardzo przytulnie. Pierwszym pomieszczeniem jakie zobaczyłam był korytarz. Jego ściany pokryte były wzorzystą tapetą, na której wisiały zdjęcia państwa Stanley i ich rodziny. Szybko przeszłyśmy przez korytarz i byłyśmy w kuchni. Było to zdecydowanie najprzyjemniejsze pomieszczenie w ich domu. Ściany kuchni pokrywały kremowe kafelki. Szafki były koloru olchowego, w można powiedzieć, starodawbym stylu. Na ladzie suszyły się jabłka, na jutrzejszą szarlotkę. Krawędzie blatów szafek zapełniały równitko ulożone słoiki konfitur. Całość wyglądała przytulnie, a zarazem niezwykle schludnie. Pani Aria podeszła do kuchenki, wzieła z niej czajnik i nalała do niego wody.
- Usiąć sobie, kochana- powiedziała wyciągając filiżankę z szafki.- Tutaj jest salon- wskazała palcem na drewniane dzwi. Weszłam do pokoju. Pomieszczenie było jasne i przestronne. Państwo Stanley zbierali wszystko, od starożytnych masek i figurek bożków pogańskich po wielkie zegary, reprodukcje słynnych obrazów, drewniane kuferki i kolekcjonerskie porcelanowe lalki. Pod ścianą stała duża, podwójna sofa przykryta kwiecistą narzutą. Na żółtej ściane na przeciwko drzwi wisiały stare winylowe płyty, obrazy i zdjęcia. W rogu pokoju, przy oknie stały dwie szafki całe zawalone książkami. Całą przeciwległą ścianę zajmowała szafa z jasnego drewna. Usiadłam na sofie, jakbym bała się, że coś uszkodzę. Po chwili do pokoju wkroczyła pani Aria z dwoma filiżankami herbaty.
-Proszę- powiedziała pod nosem siadając koło mnie.
- Macie naprawdę interesujący dom- powiedziałam, po czym wziełam łyk herbaty. Kobieta zaśmiała się cicho.
- Wszyscy tak mówią. Jesteśmy filantropami sztuki. Widząc takie cudeńka nie jesteśmy w stanie ich nie kupić.- na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Uwielbiałam tych ludzi. Wypiłyśmy herbatę rozmawiając, gdy pani Aria wstała z kanapy i powiedziała:
- Idę przygotować ci pościel do spania. - Zupełnie zapomniałam, że zbliż się noc, a ja będę musiała spać tu. Bardzo się cieszyłam, kocham ten dom, ale nie chciałam zawracać im głowy. Już miałam coś powiedzieć, ale pani Aria mi przerwała- Jeśli chcesz możesz iść ze mną.
- Tak, z chęcią- Wyszłyśmy z salonu i znowu znalazłyśmy sie w korytarzu. Pani Aria weszła do komórki pod schodami, a po kilku sekundach wróciła ze świeżą pościelą.
- Pomożesz mi?- zapytała kobieta, której twarz zasłoniła ogromna kołbra.
- Oczywiście- zrobiło mi się głupio, że tego nie zaproponowałam.
- Chodź za mną- rzuciła wychodząc po schodach. Na pierwszym piętrze był pokój, w którym miałam spać. Najzwyklejszy pokój. Na przeciwko drzwi stały dwa takie same, jednoosobowe łóżka, perfekcyjnie zaścielone. Obok łóżek stały szafki nocne. Na zielonych ścianach pokoju był jeden malutki obrazek, co zupełnie nie pasowało do stylu tego domu, do styl tych ludzi. Poza tym był tu duży dywan, zasłaniający prawie całą podłogę i parę szafek na ubrania. To tyle. Zwykły pokój. Wyglądał jakby nikt nigdy go nie używał, a jednak...
-Zawsze śpi tu moja córka, Andrea z moją wnusią, Jessicą, ale ona jest mała, zmieszczą się w jednym łóżku. - Już miałam dziękować jej za to wszystko, ale nie zdążyłam wykrzusić słowa, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Pani Aria zeszła na dół, żeby otworzyć, a ja za nią. W dzwiach satneła Andrea, ze swoją czarnoskórą córeczką, Jessiecą.
-Babcia!- wykrzykneła dziewczynka, rzucając się jej na szyję.Jednak Andrea nie przywitała się, stała jak wryta patrząc na mnie. Po kilku sekundach wykrztusiła.
-Angeline Hathaway? O mój Boże, co ty tu robisz?!
- JA? - zdziwiłam się, że ona wie jak się nazywam, przecież sama dokładnie nie wiedziałam...
- Wziełam ją z William'em z ulicy. Ona....- Arii przerwała podekscytowana Andrea:
- Boże, mamo! Czy ty gazet nie czytasz? To jest córka Anne Hathaway!
- KOGO? - zapytałyśmy jednocześnie.
- Aktorki takiej. Bardzo znana.- ale nam nic to nie mówiło.Rzuciłyśmy zaciekawione spojrzenia - Echh.. Nieważne! Cześć, mamuś- powiedziała kobieta, jakby zapominając o tym o czym przed chwilą mówiła.- Eric z nami nie przyjechał. Wiesz, zatrzymała go praca. - wniosła bagaże do domu i rozejrzała się - Jak ja tęskniłam, za tym domem.- chwila ciszy.- A gdzie tata?
- Już go zawołam.. William!
- CO?!- wykrzyknął pan William schodząc po schodach. - O mój Boże! Andrea! Jessica! Zupełnie zapomniałem, że miałyście dziś przyjechać- czarnoskóra dziewczynka przycisneła go mocno.
-Cześć, dziadziu- wysepleniła.
- No cześć, cześć, kochana- odpowiedział
****
Później wszyscy zjedliśmy szarlotkę ( miała być też zupa grzybowa, ale z mojego powodu, państwo Stanley nie zebrali grzybów). Po podwieczorku usiedliśmy w salonie. Andrea włączyła stojący w kącie telewizor, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Co oglądamy?- rzuciła. Pan William spojrzał na zegar. Była 19:34.
- Włącz, kochanie, na wiadomości. - po chwili dało się słyszeć głos prowadzącego:
-Dobry wieczór państwu. Wita państwa Josh Cenedy. Zapraszam na wieczorne wiadomości. Zacznijmy od najswieszszych faktów:
* Nie żyje Niall Horan, ulubieniec nastolatek, członek zespołu One Direction. Został zamordowny wczoraj w nocy swoim pistoletem. Wszystko wskazuje na to, że zabiła go 17- letnia Anqeline H. córka znanej aktorki.Na pistolecie, którym dokonano zabójstwa znaleziono tylko jej odciski palców.Nie wiemy gdzie znajduje się oskarżona, ale policja szybko to ustali- czułam jak serce podchodzi mi do gadła. O co w tym wszystkim chodzi? Zabito go? I podejrzewają mnie? Przecież ja tego nie zrobiłam! Nie mogłam zebrać myśli, byłam w szoku, gdy nagle usłyszłam pukanie do dzwi.
-Otwierać, policja! - "to koniec"- pomyślałam
_________________________________________________________________
Skończyłam :3 Tak, wiem miałam dodać w niedzelę albo w przyszły poniedziałek, ale chciałam już pisać nn, bo mam wene *_* heheszki. Trochę nudny ten rozdział, strasznie dużo opisów i wgl :c Nigdy sobie nie wybacze, że uśmierciłam mojego męża, ale tak naprawdę.... Dobra, nic nie mówię, dowiecie się w nn, albo póżniej :) Bardzo proszę, żebyście komentowali! 4 komy= nn :)
PS Od nn robię dedyki, więc jak ktoś chce to niech napisze w komentarzu :)
A W NN BĘDZIE SIĘ DZIAŁO! XDDD
Pozdrawiam :*
(A zwłaszcza Anonimową, która za chwilę zmieni nazwe na Ramsztajn i An Ke, bo jutro do Kleczy przyjeżdżają ;D)
- No dobrze- powiedziałam niepewnie- Gdzie państwo mieszkają?
- Przyjechaliśmy tu na grzyby, do tego, pobliskiego lasu.- kobieta wskazała palcem na las. Przeleciał mnie dreszcz. Jak oni mogli w TYM lesie grzyby zbierać?- Chodź, zaparkowaliśmy niedaleko stąd.- Ulżyło mi. Może ci panstwo naprawdę mi pomogą...
Rzeczywiście,"zaparkowali niedaleko stąd". Po kilku minutach siedzieliśmy już w samochodzie.
- Mieszkamy w Slough. To taka wioska niedaleko Londynu. - powiedział mężczyzna przerywając niezręczną ciszę.- A ty?
- Przepraszam, ale nie wiem. - odpowiedziałam, a małżeństwo spojrzało na mnie ze zdziwieniem- Miałam wypadek i nic nie pamiętam.
- Aha, więc nic o sobie nie wiesz?
- Noo.. wiem tylko, że jestem spokrewniona(ale jeszcze nie wiem jak) z aktorką. Byłam też dziewczyną Niall'a Horana z jakiegoś zespołu. Nazwam się Angie i mam 17 lat, to tyle. - chwila ciszy- Państwo wiedzą o mnie wiele, ale ja o państwu nic.
-Słusznie. Ja nazywam się Aria Stanley, a to mój mąż, William. Jeśli cię to interesuje, mamy po 46 lat. Nasza córka, Andrea odkąd skończyła 20 lat zamieszkała ze swoim mężem w Stanach. Odwiedzają nas czasmi z naszą wnuczką, Jessicą. Mają przyjechać dzisaj wieczorem , więc bardzo się cieszymy. Nie widzieliśmy ich całe dwa lata.- zapała cisza. Dwa lata? To bardzo długo. Nierozumiałam dlaczego ich nie odwiedzają. Wydają się naprawdę sympatyczni. Może się mylę, ale to najwspanialsi ludzie, jakich spotkałam od czasu wybudzenia się ze śpiączki.
-Dziękuję, że państwo są tacy dla mnie mili. - powiedziałam z uśmiechem.- Jeszce nikt.. - urwałam, nie chciałam im mówić nic o moim tajemniczym życiu...
***
-Dobrze,już jesteśmy- rzucił pan William po około 20- stu minutach jazdy. Mieszkali oni w dużym, białym domu, który uderzająco przypominiał dwór. Spodziewałam się obskurnej chatki, gdy ich zobaczyłam po raz pierwszy. Jednak bardzo miło mnie zaskoczyli.
- Chodź, Angie. Zaparzyć ci herbatkę?- zapytała pani Aria z serdecznym uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję, z chęcią. - po kilku sekundach byliśmy już w domu. Rozejrzałam się. Choć, nie pamiętam jak wyglądają domy, które widziałam dotychczas, wydawało mi się, że ten jest najpiękniejszym. Wchodząc do niego moje oczy świeciły jak gwiazdy. Co prawda, dom był "zagracony", ale wyglądał bardzo przytulnie. Pierwszym pomieszczeniem jakie zobaczyłam był korytarz. Jego ściany pokryte były wzorzystą tapetą, na której wisiały zdjęcia państwa Stanley i ich rodziny. Szybko przeszłyśmy przez korytarz i byłyśmy w kuchni. Było to zdecydowanie najprzyjemniejsze pomieszczenie w ich domu. Ściany kuchni pokrywały kremowe kafelki. Szafki były koloru olchowego, w można powiedzieć, starodawbym stylu. Na ladzie suszyły się jabłka, na jutrzejszą szarlotkę. Krawędzie blatów szafek zapełniały równitko ulożone słoiki konfitur. Całość wyglądała przytulnie, a zarazem niezwykle schludnie. Pani Aria podeszła do kuchenki, wzieła z niej czajnik i nalała do niego wody.
- Usiąć sobie, kochana- powiedziała wyciągając filiżankę z szafki.- Tutaj jest salon- wskazała palcem na drewniane dzwi. Weszłam do pokoju. Pomieszczenie było jasne i przestronne. Państwo Stanley zbierali wszystko, od starożytnych masek i figurek bożków pogańskich po wielkie zegary, reprodukcje słynnych obrazów, drewniane kuferki i kolekcjonerskie porcelanowe lalki. Pod ścianą stała duża, podwójna sofa przykryta kwiecistą narzutą. Na żółtej ściane na przeciwko drzwi wisiały stare winylowe płyty, obrazy i zdjęcia. W rogu pokoju, przy oknie stały dwie szafki całe zawalone książkami. Całą przeciwległą ścianę zajmowała szafa z jasnego drewna. Usiadłam na sofie, jakbym bała się, że coś uszkodzę. Po chwili do pokoju wkroczyła pani Aria z dwoma filiżankami herbaty.
-Proszę- powiedziała pod nosem siadając koło mnie.
- Macie naprawdę interesujący dom- powiedziałam, po czym wziełam łyk herbaty. Kobieta zaśmiała się cicho.
- Wszyscy tak mówią. Jesteśmy filantropami sztuki. Widząc takie cudeńka nie jesteśmy w stanie ich nie kupić.- na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Uwielbiałam tych ludzi. Wypiłyśmy herbatę rozmawiając, gdy pani Aria wstała z kanapy i powiedziała:
- Idę przygotować ci pościel do spania. - Zupełnie zapomniałam, że zbliż się noc, a ja będę musiała spać tu. Bardzo się cieszyłam, kocham ten dom, ale nie chciałam zawracać im głowy. Już miałam coś powiedzieć, ale pani Aria mi przerwała- Jeśli chcesz możesz iść ze mną.
- Tak, z chęcią- Wyszłyśmy z salonu i znowu znalazłyśmy sie w korytarzu. Pani Aria weszła do komórki pod schodami, a po kilku sekundach wróciła ze świeżą pościelą.
- Pomożesz mi?- zapytała kobieta, której twarz zasłoniła ogromna kołbra.
- Oczywiście- zrobiło mi się głupio, że tego nie zaproponowałam.
- Chodź za mną- rzuciła wychodząc po schodach. Na pierwszym piętrze był pokój, w którym miałam spać. Najzwyklejszy pokój. Na przeciwko drzwi stały dwa takie same, jednoosobowe łóżka, perfekcyjnie zaścielone. Obok łóżek stały szafki nocne. Na zielonych ścianach pokoju był jeden malutki obrazek, co zupełnie nie pasowało do stylu tego domu, do styl tych ludzi. Poza tym był tu duży dywan, zasłaniający prawie całą podłogę i parę szafek na ubrania. To tyle. Zwykły pokój. Wyglądał jakby nikt nigdy go nie używał, a jednak...
-Zawsze śpi tu moja córka, Andrea z moją wnusią, Jessicą, ale ona jest mała, zmieszczą się w jednym łóżku. - Już miałam dziękować jej za to wszystko, ale nie zdążyłam wykrzusić słowa, bo zadzwonił dzwonek do drzwi. Pani Aria zeszła na dół, żeby otworzyć, a ja za nią. W dzwiach satneła Andrea, ze swoją czarnoskórą córeczką, Jessiecą.
-Babcia!- wykrzykneła dziewczynka, rzucając się jej na szyję.Jednak Andrea nie przywitała się, stała jak wryta patrząc na mnie. Po kilku sekundach wykrztusiła.
-Angeline Hathaway? O mój Boże, co ty tu robisz?!
- JA? - zdziwiłam się, że ona wie jak się nazywam, przecież sama dokładnie nie wiedziałam...
- Wziełam ją z William'em z ulicy. Ona....- Arii przerwała podekscytowana Andrea:
- Boże, mamo! Czy ty gazet nie czytasz? To jest córka Anne Hathaway!
- KOGO? - zapytałyśmy jednocześnie.
- Aktorki takiej. Bardzo znana.- ale nam nic to nie mówiło.Rzuciłyśmy zaciekawione spojrzenia - Echh.. Nieważne! Cześć, mamuś- powiedziała kobieta, jakby zapominając o tym o czym przed chwilą mówiła.- Eric z nami nie przyjechał. Wiesz, zatrzymała go praca. - wniosła bagaże do domu i rozejrzała się - Jak ja tęskniłam, za tym domem.- chwila ciszy.- A gdzie tata?
- Już go zawołam.. William!
- CO?!- wykrzyknął pan William schodząc po schodach. - O mój Boże! Andrea! Jessica! Zupełnie zapomniałem, że miałyście dziś przyjechać- czarnoskóra dziewczynka przycisneła go mocno.
-Cześć, dziadziu- wysepleniła.
- No cześć, cześć, kochana- odpowiedział
****
Później wszyscy zjedliśmy szarlotkę ( miała być też zupa grzybowa, ale z mojego powodu, państwo Stanley nie zebrali grzybów). Po podwieczorku usiedliśmy w salonie. Andrea włączyła stojący w kącie telewizor, którego wcześniej nie zauważyłam.
-Co oglądamy?- rzuciła. Pan William spojrzał na zegar. Była 19:34.
- Włącz, kochanie, na wiadomości. - po chwili dało się słyszeć głos prowadzącego:
-Dobry wieczór państwu. Wita państwa Josh Cenedy. Zapraszam na wieczorne wiadomości. Zacznijmy od najswieszszych faktów:
* Nie żyje Niall Horan, ulubieniec nastolatek, członek zespołu One Direction. Został zamordowny wczoraj w nocy swoim pistoletem. Wszystko wskazuje na to, że zabiła go 17- letnia Anqeline H. córka znanej aktorki.Na pistolecie, którym dokonano zabójstwa znaleziono tylko jej odciski palców.Nie wiemy gdzie znajduje się oskarżona, ale policja szybko to ustali- czułam jak serce podchodzi mi do gadła. O co w tym wszystkim chodzi? Zabito go? I podejrzewają mnie? Przecież ja tego nie zrobiłam! Nie mogłam zebrać myśli, byłam w szoku, gdy nagle usłyszłam pukanie do dzwi.
-Otwierać, policja! - "to koniec"- pomyślałam
_________________________________________________________________
Skończyłam :3 Tak, wiem miałam dodać w niedzelę albo w przyszły poniedziałek, ale chciałam już pisać nn, bo mam wene *_* heheszki. Trochę nudny ten rozdział, strasznie dużo opisów i wgl :c Nigdy sobie nie wybacze, że uśmierciłam mojego męża, ale tak naprawdę.... Dobra, nic nie mówię, dowiecie się w nn, albo póżniej :) Bardzo proszę, żebyście komentowali! 4 komy= nn :)
PS Od nn robię dedyki, więc jak ktoś chce to niech napisze w komentarzu :)
A W NN BĘDZIE SIĘ DZIAŁO! XDDD
Pozdrawiam :*
(A zwłaszcza Anonimową, która za chwilę zmieni nazwe na Ramsztajn i An Ke, bo jutro do Kleczy przyjeżdżają ;D)
sobota, 22 czerwca 2013
5
Moje serce zabiło szybciej, Strałam się biec ile sił w nogach , ale czułam jak one się pode mną uginają. Wiedziałam, że kilka metrów za mną biegnie Zayn i Niall, a jeżeli oni mnie dogonią, nie, oni nie mogą mnie dogonić. Zaczełam biec jeszcze szybciej. Wybiegłam z działki Zayn'a i rozejrzałam się. Były tam trzy drogi. Skręciłam w prawo. Droga ta prowadziłą do lasu. Po kilku sekundach już w nim byłam.
-Może ich zgubiłam- pomyślałam. Wydawało mi się to całkiem prawdopodobne, jeżeli oczywiście ONI niezauważyli mnie biegnącej. Ponownie sie rozejrzałam. Chciałam gdzieś odpocząć, ale od razu pomyślałam, że mogłby mnie ktoś tu zobaczyć. Popędziłam w głąb lasu, jednak po kilku sekundach żałowałam, że wybrałam akurat tę drogę. Las był przerażający. Roiło się w nim od dzikich zwierząt. . Co kilka minut przebiegało mi przez drogę jakieś zwierzę, którego gatunek widziałam po raz pierwszy w moim 17-letnim życiu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przecież nadal nic nie pamiętałam. Mijały minuty,a ja wciąż byłam w tym okropnym lesie. Poszłam przed siebie. Po około pół godziny znajdowałam się w jakiejś opuszczonej wsi . Stanełam na środku dróżki, rozejrzłam się. Otaczały mnie stare domy, z powybijanymi oknami. Było to przerażające miejsce. Nie było tam żywych istot, poza chudym psem błąkającym się po uliczce. Przeszedł mnie dreszcz. "Muszę znaleść kogoś, kto pomoże mi stąd wyjść. "- pomyślałam. Niepewnie poszłam przed siebie. Chodziłam bezcelu rozmyślając jak się stąd wydostać. Wiedziałam, że to prawie nie możliwe, przecież nie wiem nawet gdzie mieszkam i jak mam na nazwisko. Po pewnym czasie zrobiłam się senna i bardzo głodna. Położyłam się przed wejściem do jednego z domów i usnełam. Weszłam w zupełnie inny świat. Świat w którym wszystko było możliwe. Nawet znalezienie domu..
***
-Hallo, proszę pani! Proszę pani!
-Ona żyje?
-Tak, ale śpi.- Moje powieki samowolnie się otworzyły.- O! Budzi się!- wykrzyknął meżczyzna, którego twarzy jeszcze nie byłam w stanie zobaczyć. Rozejrzałam się i od razu przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia.
-Niall. Musze uciekać, Niall!- wyjęknełam
-Tutaj nikogo nie ma, spokojnie. Jestem tylko ja i moja żona. - Spojrzałam na nich powolnie. Kobieta ubrana była w zniszczone jeasny i czarny t-shirt. Miała długiego, czarnego kucyka. Wyglądała na około 40 lat. Mężczyzna miał na sobie jeasny i koszulę. Odznaczał się siwym wąsem i czarnymi włosami. Wyglądał on na około 50 lat.
-Kim jesteś? - zapytała kobieta. Trochę mnie zatkało, bo nie wiedziałam co powiedzieć.
-Nazywam się Angie.
- No.. a jak masz na nazwisko?- zapytał mężczyzna przyglądają się mi.
- Nie wiem.- spojrzeli na mnie ze zdziwnieniem,a jednocześnie z zaciekawieniem.
-Jak to?!- zapytała kobieta.
- To długa i skomplikowana historia.- odpowiedziałam cicho. Nie miałam ochoty im mówić co się stało. - A wy.. Kim jesteście?
- To nie jest dobre miejsce. Chodź do nas, do domu. - Rzeczywiście nadal leżałam przed jednym z tych przerażających domów. Zastanawiałam się gdzie oni mieszkają? Przecież chyba nie tu..
SKOŃCZYŁAM! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale w taką pogodę nie miałam ochoty włączać komputera. Słoneczko *.*. Jeżeli chcecie szybko nn skomętujcie! Jak zwykle... 4 komentarze, od 4 różnych osób = następny rozdział.
Pozdrawiam :*
-Może ich zgubiłam- pomyślałam. Wydawało mi się to całkiem prawdopodobne, jeżeli oczywiście ONI niezauważyli mnie biegnącej. Ponownie sie rozejrzałam. Chciałam gdzieś odpocząć, ale od razu pomyślałam, że mogłby mnie ktoś tu zobaczyć. Popędziłam w głąb lasu, jednak po kilku sekundach żałowałam, że wybrałam akurat tę drogę. Las był przerażający. Roiło się w nim od dzikich zwierząt. . Co kilka minut przebiegało mi przez drogę jakieś zwierzę, którego gatunek widziałam po raz pierwszy w moim 17-letnim życiu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Przecież nadal nic nie pamiętałam. Mijały minuty,a ja wciąż byłam w tym okropnym lesie. Poszłam przed siebie. Po około pół godziny znajdowałam się w jakiejś opuszczonej wsi . Stanełam na środku dróżki, rozejrzłam się. Otaczały mnie stare domy, z powybijanymi oknami. Było to przerażające miejsce. Nie było tam żywych istot, poza chudym psem błąkającym się po uliczce. Przeszedł mnie dreszcz. "Muszę znaleść kogoś, kto pomoże mi stąd wyjść. "- pomyślałam. Niepewnie poszłam przed siebie. Chodziłam bezcelu rozmyślając jak się stąd wydostać. Wiedziałam, że to prawie nie możliwe, przecież nie wiem nawet gdzie mieszkam i jak mam na nazwisko. Po pewnym czasie zrobiłam się senna i bardzo głodna. Położyłam się przed wejściem do jednego z domów i usnełam. Weszłam w zupełnie inny świat. Świat w którym wszystko było możliwe. Nawet znalezienie domu..
***
-Hallo, proszę pani! Proszę pani!
-Ona żyje?
-Tak, ale śpi.- Moje powieki samowolnie się otworzyły.- O! Budzi się!- wykrzyknął meżczyzna, którego twarzy jeszcze nie byłam w stanie zobaczyć. Rozejrzałam się i od razu przypomniałam sobie wczorajsze wydarzenia.
-Niall. Musze uciekać, Niall!- wyjęknełam
-Tutaj nikogo nie ma, spokojnie. Jestem tylko ja i moja żona. - Spojrzałam na nich powolnie. Kobieta ubrana była w zniszczone jeasny i czarny t-shirt. Miała długiego, czarnego kucyka. Wyglądała na około 40 lat. Mężczyzna miał na sobie jeasny i koszulę. Odznaczał się siwym wąsem i czarnymi włosami. Wyglądał on na około 50 lat.
-Kim jesteś? - zapytała kobieta. Trochę mnie zatkało, bo nie wiedziałam co powiedzieć.
-Nazywam się Angie.
- No.. a jak masz na nazwisko?- zapytał mężczyzna przyglądają się mi.
- Nie wiem.- spojrzeli na mnie ze zdziwnieniem,a jednocześnie z zaciekawieniem.
-Jak to?!- zapytała kobieta.
- To długa i skomplikowana historia.- odpowiedziałam cicho. Nie miałam ochoty im mówić co się stało. - A wy.. Kim jesteście?
- To nie jest dobre miejsce. Chodź do nas, do domu. - Rzeczywiście nadal leżałam przed jednym z tych przerażających domów. Zastanawiałam się gdzie oni mieszkają? Przecież chyba nie tu..
SKOŃCZYŁAM! Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale w taką pogodę nie miałam ochoty włączać komputera. Słoneczko *.*. Jeżeli chcecie szybko nn skomętujcie! Jak zwykle... 4 komentarze, od 4 różnych osób = następny rozdział.
Pozdrawiam :*
poniedziałek, 10 czerwca 2013
4
Próbowałam na NIEGO nie patrzeć. Spojrzałam w stronę zamkniętej szyby. Chciałam krzyczeć, jednak strach ściskał moje gardło. Cisza była denerwująca, ale nawet nie myślałam, aby z nim rozmawiać. Jednak po kilku minutach Niall się odezwał:
-Co kochana, chciałaś mi uciec? Zapamiętaj mi się nie ucieka.- skierował moją głowę w swoją stronę
- Ale zawsze można próbować- odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-Można, ale ze mną nie wygrasz.. To ja zawsze wygrywam, kochanie.
-Nie mów tak do mnie!
-Haha.. Wedle życzeń, kotku.- chłopak uśmiechnął się szyderczo. Denerwowało mnie jego zachowanie. Myślałam, że zaraz wybuchnę złością.Oderwałam od niego wzrok i skierowałam go na szybę samochodu. Patrzyłam na kropelki deszczu spływające po niej. Nagle uroniłam łzę. Chciałam wrócić do szpitala. Tam przynajmniej czułam się bezpiecznie. Była tam "mama" i "tata". Zaczęłam za nimi tęsknić. Sama się sobie dziwiłam. Przecież dotychczas im nie wierzyłam. Wierzyłam tylko Niall'owi, który mnie oszukał. Moja intuicja mnie zawiodła. Postanowiłam nie ufać już nikomu. Uroniłam kolejną łzę. Dojechaliśmy na miejsce do kilku minutach. Wyglądało to jak stary, opuszczony domek letniskowy.
-Ja idę, kochanie, tylko nie uciekaj.- powiedział chłopak wychodząc z samochodu. Podszedł do domku. Otworzył mu jakiś chłopak. Nie wiedziłam zbyt wiele. Gdy obaj weszli do budynku natarczywie próbowałam otworzyć dzwiczki samochodu. Były zamknięte. Szybko otworzyłam okno, ale doszło do mnie, że nie zdołam przez nie wyjść. . Przez całą drogę tu myślałam jak stąd uciec, ale teraz paraliżował mnie strach. Nie byłam w stanie nic sobie przypomnieć. Patrzyłam przed siebie jak wryta. Nagle pomyślałam, że mogłabym uciec przez szybę bagażnika. "Poczołgałam" się do niej. Musiałam jakoś ją rozbić, ale tu nie było czym. Nie miałam na nic czasu. Wiedziałam, że Niall może wyjść w każdej chwili. Spojrzałam na swoją dłoń. Bez wahania uderzyłam ją w szybę. Nic się nie stało. Potrzebowałam czegoś ciężkiego. Spojrzałam na zawartość bagażnika. Było tam parę kartek, puszki po pepsi, kilka czasopism i skórzana kurtka. Przeszukałam jej kieszenie. Wydawało mi się, że nic tam nie znajdę, jednak... poczułam coś twardego. Ku mojemu zaskoczeniu wyciągnełam mały pistolet. "O Boże, co on chciał zrobić?"- powiedziłam cicho. Serce podeszło mi do gardła. Wiedziałam, że jeśli strzelę szyba się rozwali, ale napewno usłyszy to Niall. Postanowiłam zaryzykować. Wkońcu nie wiele miałam do starcenia. Trzymałam niepewnie pistolet. Wycelowłam w szybę bagażnika i pociągnełam za spust. Szyba rozpadła się , a ja wyrzuciłam pistolet i zaczełam uciekać.
- ONA UCIEKA! krzyczał mężczyzna wybiegając z domku.
-CO?- dało się słyszeć głos NIalla- Zayn, muszę ją mieć, goń ją!
No to skoczyłam. Za 4 komy robię kojeny rozdział.
Pozdrawiam :*
-Co kochana, chciałaś mi uciec? Zapamiętaj mi się nie ucieka.- skierował moją głowę w swoją stronę
- Ale zawsze można próbować- odpowiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
-Można, ale ze mną nie wygrasz.. To ja zawsze wygrywam, kochanie.
-Nie mów tak do mnie!
-Haha.. Wedle życzeń, kotku.- chłopak uśmiechnął się szyderczo. Denerwowało mnie jego zachowanie. Myślałam, że zaraz wybuchnę złością.Oderwałam od niego wzrok i skierowałam go na szybę samochodu. Patrzyłam na kropelki deszczu spływające po niej. Nagle uroniłam łzę. Chciałam wrócić do szpitala. Tam przynajmniej czułam się bezpiecznie. Była tam "mama" i "tata". Zaczęłam za nimi tęsknić. Sama się sobie dziwiłam. Przecież dotychczas im nie wierzyłam. Wierzyłam tylko Niall'owi, który mnie oszukał. Moja intuicja mnie zawiodła. Postanowiłam nie ufać już nikomu. Uroniłam kolejną łzę. Dojechaliśmy na miejsce do kilku minutach. Wyglądało to jak stary, opuszczony domek letniskowy.
-Ja idę, kochanie, tylko nie uciekaj.- powiedział chłopak wychodząc z samochodu. Podszedł do domku. Otworzył mu jakiś chłopak. Nie wiedziłam zbyt wiele. Gdy obaj weszli do budynku natarczywie próbowałam otworzyć dzwiczki samochodu. Były zamknięte. Szybko otworzyłam okno, ale doszło do mnie, że nie zdołam przez nie wyjść. . Przez całą drogę tu myślałam jak stąd uciec, ale teraz paraliżował mnie strach. Nie byłam w stanie nic sobie przypomnieć. Patrzyłam przed siebie jak wryta. Nagle pomyślałam, że mogłabym uciec przez szybę bagażnika. "Poczołgałam" się do niej. Musiałam jakoś ją rozbić, ale tu nie było czym. Nie miałam na nic czasu. Wiedziałam, że Niall może wyjść w każdej chwili. Spojrzałam na swoją dłoń. Bez wahania uderzyłam ją w szybę. Nic się nie stało. Potrzebowałam czegoś ciężkiego. Spojrzałam na zawartość bagażnika. Było tam parę kartek, puszki po pepsi, kilka czasopism i skórzana kurtka. Przeszukałam jej kieszenie. Wydawało mi się, że nic tam nie znajdę, jednak... poczułam coś twardego. Ku mojemu zaskoczeniu wyciągnełam mały pistolet. "O Boże, co on chciał zrobić?"- powiedziłam cicho. Serce podeszło mi do gardła. Wiedziałam, że jeśli strzelę szyba się rozwali, ale napewno usłyszy to Niall. Postanowiłam zaryzykować. Wkońcu nie wiele miałam do starcenia. Trzymałam niepewnie pistolet. Wycelowłam w szybę bagażnika i pociągnełam za spust. Szyba rozpadła się , a ja wyrzuciłam pistolet i zaczełam uciekać.
- ONA UCIEKA! krzyczał mężczyzna wybiegając z domku.
-CO?- dało się słyszeć głos NIalla- Zayn, muszę ją mieć, goń ją!
No to skoczyłam. Za 4 komy robię kojeny rozdział.
Pozdrawiam :*
piątek, 7 czerwca 2013
3
Pytań w mojej głowie ciągle przybywało. Nie wiedziałam, czy mam słuchać Niall'a. Wprawdzie bardziej wierzyłam mu niż "rodzicom". Moje życie było wielką tajemnicą. Chciałam opuścić ten szpital. Postanowiłam, że mu zaufam.
-Niall, ja nie mam się w co ubrać.- spojrzał na mnie. Miałam na sobie tylko szpitalną piżamę.
- Masz ubrania w szafce koło łóżka. Ubierz się w nie, szybko. Pan Josef pewnie za chwile tu przyjedzie z Mike'em.
- Kim jest Mike?
- Proszę Cię, szybko. Nie mamy czasu.
Zdziwiło mnie to, że Niall tak na mnie naciska. Miałam coraz większe wątpliwości czy z nim jechać.
Jednak wydawało mi się, że mam tylko jego. Prędko się ubrałam w jeansy i koszulkę, które "mama" przywiozła mi od razu po wypadku. Zanim się obejrzałam byliśmy już na zewnątrz.
-Dlaczego właściwie mnie z stąd zabierasz?
- Posłuchaj. To nie są twoi rodzice.
-Jak to?
- Twoi prawdziwi rodzice mieszkają we Francji. Josef i Anne to tylko twoi wujkowie. Od samego początku twojego pobytu tutaj, w Anglii wmawiają ci, że twoi rodzice się tobą nie interesują. Że od samego początku chcieli się ciebie pozbyć. Gdy twoi rodzice dzwonią, mówią im, że nie ma cię w domu. Gdy, chcą przyjechać, że masz dużo nauki. Myślę, że przez nich wpadłaś pod samochód i wylądowałaś w szpitalu.-Nie mogłam w to uwierzyć. Próbowałam zebrać myśli.
- Ale dlaczego?- wykrztusiłam
- Jeszcze nie wiem. Chodź do auta..
Po kilku sekundach siedzieliśmy w samochodzie.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam
- Do Louisa, mieszka tu niedaleko. Zadzwonisz do niego?
- Jasne, ale ja nawet nie wiem kto to.
-Kolega. W kontaktach będzie, masz.- powiedział podając mi telefon.
Wzięłam go do ręki. Chciałam wejść do kontaktów, ale właśnie Niall dostał sms-a. Od "kociaczka". Kociaczek? Co to za durna nazwa. "Kiedy ją przywieziesz?" przeczytałam w myśli. Ją? Chodzi o mnie? Naprawdę nie rozumiałam już niczego. Kto kłamie, a kto mówi prawdę? Na pewno nie Niall...
- Zatrzymaj się. Muszę do toalety.- wymyśliłam na poczekaniu.
-Jasne. Czekaj, tu niedaleko jest stacja benzynowa.
-Zatrzymaj się tu.- chciałam jak najszybciej stąd uciec.- Pilna potrzeba.- Boże, "pilna potrzeba", serio? Na prawdę nie mogłam wymyślić nic lepszego? Niall spojrzał na mnie. Chyba już coś podejrzewał...
-Oczywiście.- wyszeptał. Bałam się. Przecież ja go prawie nie znałam. Zaczęłam żałować, że mu zaufałam.
-Zatrzymaj się!- strach mnie paraliżował. On to widział...Chciałam otworzyć drzwi. Były zamknięte.
Spojrzał na mnie, ja spojrzałam na niego.
-Wypuść mnie!-rzuciłam chłodno
-Haha. Jasne...- pokazał szereg swoich białych zębów- Teraz jesteś moja, kochanie..
Skończyłam! JEŻELI CHCECIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ SKOMENTUJCIE! Za 2 komy robię następny.
Pozdrawiam ;*
-Niall, ja nie mam się w co ubrać.- spojrzał na mnie. Miałam na sobie tylko szpitalną piżamę.
- Masz ubrania w szafce koło łóżka. Ubierz się w nie, szybko. Pan Josef pewnie za chwile tu przyjedzie z Mike'em.
- Kim jest Mike?
- Proszę Cię, szybko. Nie mamy czasu.
Zdziwiło mnie to, że Niall tak na mnie naciska. Miałam coraz większe wątpliwości czy z nim jechać.
Jednak wydawało mi się, że mam tylko jego. Prędko się ubrałam w jeansy i koszulkę, które "mama" przywiozła mi od razu po wypadku. Zanim się obejrzałam byliśmy już na zewnątrz.
-Dlaczego właściwie mnie z stąd zabierasz?
- Posłuchaj. To nie są twoi rodzice.
-Jak to?
- Twoi prawdziwi rodzice mieszkają we Francji. Josef i Anne to tylko twoi wujkowie. Od samego początku twojego pobytu tutaj, w Anglii wmawiają ci, że twoi rodzice się tobą nie interesują. Że od samego początku chcieli się ciebie pozbyć. Gdy twoi rodzice dzwonią, mówią im, że nie ma cię w domu. Gdy, chcą przyjechać, że masz dużo nauki. Myślę, że przez nich wpadłaś pod samochód i wylądowałaś w szpitalu.-Nie mogłam w to uwierzyć. Próbowałam zebrać myśli.
- Ale dlaczego?- wykrztusiłam
- Jeszcze nie wiem. Chodź do auta..
Po kilku sekundach siedzieliśmy w samochodzie.
-Gdzie jedziemy?- zapytałam
- Do Louisa, mieszka tu niedaleko. Zadzwonisz do niego?
- Jasne, ale ja nawet nie wiem kto to.
-Kolega. W kontaktach będzie, masz.- powiedział podając mi telefon.
Wzięłam go do ręki. Chciałam wejść do kontaktów, ale właśnie Niall dostał sms-a. Od "kociaczka". Kociaczek? Co to za durna nazwa. "Kiedy ją przywieziesz?" przeczytałam w myśli. Ją? Chodzi o mnie? Naprawdę nie rozumiałam już niczego. Kto kłamie, a kto mówi prawdę? Na pewno nie Niall...
- Zatrzymaj się. Muszę do toalety.- wymyśliłam na poczekaniu.
-Jasne. Czekaj, tu niedaleko jest stacja benzynowa.
-Zatrzymaj się tu.- chciałam jak najszybciej stąd uciec.- Pilna potrzeba.- Boże, "pilna potrzeba", serio? Na prawdę nie mogłam wymyślić nic lepszego? Niall spojrzał na mnie. Chyba już coś podejrzewał...
-Oczywiście.- wyszeptał. Bałam się. Przecież ja go prawie nie znałam. Zaczęłam żałować, że mu zaufałam.
-Zatrzymaj się!- strach mnie paraliżował. On to widział...Chciałam otworzyć drzwi. Były zamknięte.
Spojrzał na mnie, ja spojrzałam na niego.
-Wypuść mnie!-rzuciłam chłodno
-Haha. Jasne...- pokazał szereg swoich białych zębów- Teraz jesteś moja, kochanie..
Skończyłam! JEŻELI CHCECIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ SKOMENTUJCIE! Za 2 komy robię następny.
Pozdrawiam ;*
środa, 5 czerwca 2013
2
Nagle do szpitalnego pokoju wkroczyła grupka ludzi. Nie wiedziałam nic oprócz światel migająch mi przed oczmi.
-Proszę stąd wyjść! Tutaj leżą chorzy ludzie!- krzykneła jedna z pielęgniarek.- Wzywam ochronę!
Tłum nie zważał na rozkazy kobiety. Robili zdjęcia mi i Niallowi bez końca. Zaczełam się zastanawiać "Dlaczego akurat nam?"
-Co się tu dzieje?- zapytałam z niedowieżniem.
- To ty nie wiesz, dziecinko, że sławnym ludziom się robi zdjęcia?- spytał kpiąco jeden z dziennikarzy.
Sławnym? O co chodzi?
-Niall jest sławny?
- TO MOŻE NIE WIESZ KTO TO JEST NIALL HORAN???- zaśmiał się jeden z paparazzi.
Zgłupiałam. Mój chłopak jest sławny?Musi być sławny, skoro interesują się nim media. Coraz bardziej zaczełam się zastanawieć kim ON jest. Coraz bardziej zaczełam się zastanawiać kim JA jestem...
Wpatrywałam się w Nialla i choć, wydawało mi się, że patrzę na niego całą wieczność, trwało to kilka sekund.Oderwałam wrok od blondyna i popatrzyłam w stronę dzwi.Do sali weszło dwóch rosłych mężczyn. Z ich pomocą po kilku minutach udało się wyprosić dzinnikarzy ze szpitala.Znowu byliśmy w pokoju sami. Zapadła cisza. Postanowiłam ją przerwać.
-O CO TU CHODZI?
- Tylko spokojnie, kochanie. Nie denerwuj się tak..- powiedziała "mama".
-SPOKOJNIE? MOŻE KTOŚ MI OPOWIE KIM JESTEM, BO NARAZIE WIEM TYLKO, JAK SIĘ NAZYWAM...!!
-Co chcesz wiedzieć?
- Dlaczego nikt nie chce mi powiedzieć czy jesteście moimi rodzicami?
- Bo... To nie jest takie proste...
-A CO W TYM MOŻE BYĆ TRUDNEGO?- myślałam, że zaraz wybuchnę.
Nikt nie odpowiedział. Byłam zła, że dalej nie mogłam dowiedzieć się niczego o mojej przeszłośći...
- Opowiemy ci wszystko w domu, słoneczko- chciał uspokoić sytuację "tata"
- Dlaczego nie możecie teraz?
- Musisz teraz dużo odpoczywać.
Nie odpowiedziałam nic. Zastanawiałam się tylko jak wyglądało moje życie przed wypadkiem. Moi "rodzice" wyglądali na bogatych ludzi. "Mama" była dość wysoką szatynką, ubraną w czerwoną sukienkę i wysokie szpilki, "tata" był jasnym blondynem z perfakcyjnie ułożoną fryzurą. Oboje wygądali na około 40 lat.Wpatrywałam się w nich i starałam się przypomnieć jak kiedyś wyglądało moje życie... Co się stało, że nikt nie chce mi o nim opowiedzieć? Jak doszło do tego wypadku? Czy to napewno moi rodzice? Z każdą sekundą pytania mnożyły się w mojej głowie. Nie mogłam sobie nic przypomnieć. Czułam pustkę. Chciałam znać prawdę. Czy to tak wiele? Ale jeszcze 2 dni... Dwa dni i wrócę do domu... Dwa dni i poznam prwdę. Dwa dni wydawały mi się wiecznością. Najlepszym sposobem na zabicie czasu był sen. Jednak nie chciałam spać. Nie mogłam spać. Musiłam się wszystkiego dowiedzieć teraz. Chciałam ponownie zapytać o moją przeszłość, ale wiedziałam, że nie uzyskam odpowiedzi... Błędne koło... Nagle zadzwonił telefon. Do "mamy".
-Hallo.- powiedział przykładając telefon do ucha. - Teraz? To nie jest dobry moment. Anqeline się wybudziła.- chwila ciszy- Skoro tak... Dobrze, bedziemy za godzinę.- rozłączyła się.
-Co się stało?- zapytałam.
- Dzwonił producent serialu. Powiedział, że chciałby się ze mną spotkać...
- Jesteś aktorką?
- Tak. Josef, ty też już się zbieraj. Mike jest sam w domu.Ja idę, slonko, do widzenia.
- Pa.
- Czekaj na mnie, pojadę z tobą do domu.Do widznia, kochnie.-powiedział "tata" ubierając płaszcz.
Pare sekund po wyjściu "rodziców" Niall przybliżył się do mnie. Mysłałam, że chce mnie pocałować. Nawet na to liczyłam. On jednak powiedział cicho:
-Ubieraj się.
-Co?
-Zabieram cię od tego domu wariatów.
No i szkończyłam. Postaram się, aby rozdziały byly dodawane codzinnnie lub co dwa dni.
Napiszcie jakie rozdziały wolicie: krótkie jak pierwszy, czy długie jak drugi :).
JEŻELI CHCECIE, ŻEBY ROZDZIAŁY BYŁY CODZINNIE LUB CO DWA DNI SKOMENTUJCIE! BO NIE POTRZEBA TYLKO WENY, POTRZEBA MI TEŻ MOTYWACJI :).
Następny rozdział pisze jak będą 2 komentarze ( nie licząc moich) :D
Pozdrawiam :*
-Proszę stąd wyjść! Tutaj leżą chorzy ludzie!- krzykneła jedna z pielęgniarek.- Wzywam ochronę!
Tłum nie zważał na rozkazy kobiety. Robili zdjęcia mi i Niallowi bez końca. Zaczełam się zastanawiać "Dlaczego akurat nam?"
-Co się tu dzieje?- zapytałam z niedowieżniem.
- To ty nie wiesz, dziecinko, że sławnym ludziom się robi zdjęcia?- spytał kpiąco jeden z dziennikarzy.
Sławnym? O co chodzi?
-Niall jest sławny?
- TO MOŻE NIE WIESZ KTO TO JEST NIALL HORAN???- zaśmiał się jeden z paparazzi.
Zgłupiałam. Mój chłopak jest sławny?Musi być sławny, skoro interesują się nim media. Coraz bardziej zaczełam się zastanawieć kim ON jest. Coraz bardziej zaczełam się zastanawiać kim JA jestem...
Wpatrywałam się w Nialla i choć, wydawało mi się, że patrzę na niego całą wieczność, trwało to kilka sekund.Oderwałam wrok od blondyna i popatrzyłam w stronę dzwi.Do sali weszło dwóch rosłych mężczyn. Z ich pomocą po kilku minutach udało się wyprosić dzinnikarzy ze szpitala.Znowu byliśmy w pokoju sami. Zapadła cisza. Postanowiłam ją przerwać.
-O CO TU CHODZI?
- Tylko spokojnie, kochanie. Nie denerwuj się tak..- powiedziała "mama".
-SPOKOJNIE? MOŻE KTOŚ MI OPOWIE KIM JESTEM, BO NARAZIE WIEM TYLKO, JAK SIĘ NAZYWAM...!!
-Co chcesz wiedzieć?
- Dlaczego nikt nie chce mi powiedzieć czy jesteście moimi rodzicami?
- Bo... To nie jest takie proste...
-A CO W TYM MOŻE BYĆ TRUDNEGO?- myślałam, że zaraz wybuchnę.
Nikt nie odpowiedział. Byłam zła, że dalej nie mogłam dowiedzieć się niczego o mojej przeszłośći...
- Opowiemy ci wszystko w domu, słoneczko- chciał uspokoić sytuację "tata"
- Dlaczego nie możecie teraz?
- Musisz teraz dużo odpoczywać.
Nie odpowiedziałam nic. Zastanawiałam się tylko jak wyglądało moje życie przed wypadkiem. Moi "rodzice" wyglądali na bogatych ludzi. "Mama" była dość wysoką szatynką, ubraną w czerwoną sukienkę i wysokie szpilki, "tata" był jasnym blondynem z perfakcyjnie ułożoną fryzurą. Oboje wygądali na około 40 lat.Wpatrywałam się w nich i starałam się przypomnieć jak kiedyś wyglądało moje życie... Co się stało, że nikt nie chce mi o nim opowiedzieć? Jak doszło do tego wypadku? Czy to napewno moi rodzice? Z każdą sekundą pytania mnożyły się w mojej głowie. Nie mogłam sobie nic przypomnieć. Czułam pustkę. Chciałam znać prawdę. Czy to tak wiele? Ale jeszcze 2 dni... Dwa dni i wrócę do domu... Dwa dni i poznam prwdę. Dwa dni wydawały mi się wiecznością. Najlepszym sposobem na zabicie czasu był sen. Jednak nie chciałam spać. Nie mogłam spać. Musiłam się wszystkiego dowiedzieć teraz. Chciałam ponownie zapytać o moją przeszłość, ale wiedziałam, że nie uzyskam odpowiedzi... Błędne koło... Nagle zadzwonił telefon. Do "mamy".
-Hallo.- powiedział przykładając telefon do ucha. - Teraz? To nie jest dobry moment. Anqeline się wybudziła.- chwila ciszy- Skoro tak... Dobrze, bedziemy za godzinę.- rozłączyła się.
-Co się stało?- zapytałam.
- Dzwonił producent serialu. Powiedział, że chciałby się ze mną spotkać...
- Jesteś aktorką?
- Tak. Josef, ty też już się zbieraj. Mike jest sam w domu.Ja idę, slonko, do widzenia.
- Pa.
- Czekaj na mnie, pojadę z tobą do domu.Do widznia, kochnie.-powiedział "tata" ubierając płaszcz.
Pare sekund po wyjściu "rodziców" Niall przybliżył się do mnie. Mysłałam, że chce mnie pocałować. Nawet na to liczyłam. On jednak powiedział cicho:
-Ubieraj się.
-Co?
-Zabieram cię od tego domu wariatów.
No i szkończyłam. Postaram się, aby rozdziały byly dodawane codzinnnie lub co dwa dni.
Napiszcie jakie rozdziały wolicie: krótkie jak pierwszy, czy długie jak drugi :).
JEŻELI CHCECIE, ŻEBY ROZDZIAŁY BYŁY CODZINNIE LUB CO DWA DNI SKOMENTUJCIE! BO NIE POTRZEBA TYLKO WENY, POTRZEBA MI TEŻ MOTYWACJI :).
Następny rozdział pisze jak będą 2 komentarze ( nie licząc moich) :D
Pozdrawiam :*
wtorek, 4 czerwca 2013
1
Otorzyłam oczy. Rozejrzałam się powolnie po pokoju. Nie wiedziałam gdzie jestem. Wszytko było inne. Obce. "Szpital?"- pomyślałam. Byłam zdezorjentowana. Nawet nie zauważyłam, że koło mojego łóżka siedzą dwie dorosłe osoby. Nie znałam ich.
-Obudziła się! - wykrzykneła kobieta.
-yy... Kim jesteście?- zapytałam cicho.
- Nie pamiętasz nas???
-Przepraszam, ale nie.
- Josef, idż po lekarza.- powiedziała
- Jestem w szpitalu? - spytałam nieco żywej.
-Tak, dziecko, miałaś wypadek...
Dziecko? Wypadek? O co chodzi? Zdałam sobie sprawę, że nic nie pamiętam.
-Jestescie moimi rodzicami?
Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Kim jestem? - zapytałam
- Nazywasz się Angelique...- właśnie do pokoju wszedł lekarz, więc "mama" nie dokończyła.
- Więc nic nie pamiętasz, tak? - zapytał lekarz- Podczas wypadku udzerzyłaś się w głowę.
(Dalej nie wiedziałam o jaki wypadek chodzi...)
- Nie, nic nie pamiętam.- powiedziałam chłodno.
- Zatrzymamy cię w szpitalu jeszcze na obserwacji. Jeżeli wszytko pójdzie pomyślnie powinnaś wyjść za trzy dni.
- Tak szybko? - zapytał tata
- Oczywiśćie jeżeli wszystko pójdzie dobrze. Za chwilę przyjdzie tu pielęgniarka i zabierze córkę na badania. - lekarz wyszedł.
Po kilku sekundach ciszy mama oznajmiła:
- Niall już jedzie.
- Niall?
-Twój chłopak.
(Więc mam chłopaka, pysznie ;3)
-Ile on ma lat?
-19- odpowiedział Niall wchodząc do pokoju z bukietem.róż.
- Cześć kochanie, jak się czujesz? zapytał.
-Dziękuje, już lepiej.
-Posłuchaj, Niall. Angie straciła pamięć. Podczas wypadku uderzyła się w głowę.- powiedział "tata".
Niall nie zdążył odpowiedzieć, bo właśnie do pokoju weszła pielęgniarka. Badania trwały godzinę. Po nich wróciłam do pokoju. Byłam bardzo zmęczona, więc nikt nawet nie zaczynał rozmowy. Gdy moje powieki samowolnie się zamykały usłyszałam głośnie krzyknięcie:"NIALL!!!!". Szybko otworzyłam oczy .
Sorry, że taki krótki rozdział. Następny będzie oczywiście dłuższy :)
Pozdrwiam :*
-Obudziła się! - wykrzykneła kobieta.
-yy... Kim jesteście?- zapytałam cicho.
- Nie pamiętasz nas???
-Przepraszam, ale nie.
- Josef, idż po lekarza.- powiedziała
- Jestem w szpitalu? - spytałam nieco żywej.
-Tak, dziecko, miałaś wypadek...
Dziecko? Wypadek? O co chodzi? Zdałam sobie sprawę, że nic nie pamiętam.
-Jestescie moimi rodzicami?
Nie usłyszałam odpowiedzi.
-Kim jestem? - zapytałam
- Nazywasz się Angelique...- właśnie do pokoju wszedł lekarz, więc "mama" nie dokończyła.
- Więc nic nie pamiętasz, tak? - zapytał lekarz- Podczas wypadku udzerzyłaś się w głowę.
(Dalej nie wiedziałam o jaki wypadek chodzi...)
- Nie, nic nie pamiętam.- powiedziałam chłodno.
- Zatrzymamy cię w szpitalu jeszcze na obserwacji. Jeżeli wszytko pójdzie pomyślnie powinnaś wyjść za trzy dni.
- Tak szybko? - zapytał tata
- Oczywiśćie jeżeli wszystko pójdzie dobrze. Za chwilę przyjdzie tu pielęgniarka i zabierze córkę na badania. - lekarz wyszedł.
Po kilku sekundach ciszy mama oznajmiła:
- Niall już jedzie.
- Niall?
-Twój chłopak.
(Więc mam chłopaka, pysznie ;3)
-Ile on ma lat?
-19- odpowiedział Niall wchodząc do pokoju z bukietem.róż.
- Cześć kochanie, jak się czujesz? zapytał.
-Dziękuje, już lepiej.
-Posłuchaj, Niall. Angie straciła pamięć. Podczas wypadku uderzyła się w głowę.- powiedział "tata".
Niall nie zdążył odpowiedzieć, bo właśnie do pokoju weszła pielęgniarka. Badania trwały godzinę. Po nich wróciłam do pokoju. Byłam bardzo zmęczona, więc nikt nawet nie zaczynał rozmowy. Gdy moje powieki samowolnie się zamykały usłyszałam głośnie krzyknięcie:"NIALL!!!!". Szybko otworzyłam oczy .
Sorry, że taki krótki rozdział. Następny będzie oczywiście dłuższy :)
Pozdrwiam :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)